1 C
Warszawa
24 listopada, 2024, 13:32
MigranciwPolsce.pl
Sprawdziliśmy jak w nowym roku szkolnym wygląda sytuacja dzieci, rodziców i pedagogów....

Sprawdziliśmy jak w nowym roku szkolnym wygląda sytuacja dzieci, rodziców i pedagogów….


Jak donosi Biełsat:
Sprawdziliśmy jak w nowym roku szkolnym wygląda sytuacja dzieci, rodziców i pedagogów.

Białoruski reżim z każdym nowym rokiem szkolnym wprowadza do szkół coraz więcej elementów mających na celu wychowanie dzieci zgodnie z linią polityczną władz. Powstają klasy wojskowe, prokuratorskie i milicyjne, a nauczyciele muszą donosić o poglądach politycznych rodziców ich wychowanków.

Klasy „z pagonami”

Jak wynika z publikacji państwowych białoruskich mediów, w ciągu ostatnich kilku lat w białoruskich szkołach kładzie się szczególny nacisk na otwieranie klas mundurowych przy wsparciu różnych organów ścigania – prokuratury, milicji drogowej, Komitetu Śledczego, Komitetu Pogranicznego, Komitetu Kontroli Państwowej…

Na przykład w ubiegłym roku zaczęto otwierać klasy „Młody prokurator” dla uczniów szkół średnich. Najpierw w Mohylewie, potem w Grodnie, Dzierżyńsku, Homlu. Uczniowie takich klas noszą mundury podobne do mundurów pracowników prokuratury, uczestniczą w rozprawach sądowych w sprawach karnych i cywilnych, spotykają się z pracownikami prokuratury i uczestniczą w wydarzeniach organizowanych przez organ. Niedawno podobną klasę otwarto w witebskiej szkole średniej nr 34. W całym kraju jest ich już siedem.

Dzieje się tak pomimo faktu, że największe braki kadrowe, według samego Alaksandra Łukaszenki zaobserwowano w ostatnich latach w rolnictwie i przemyśle maszynowym.

– Ważne jest, abyśmy wykształcili młode pokolenie patriotów, którzy kochają kraj i są gotowi bronić jego historycznej prawdy. A komu, jeśli nie takim właśnie młodym ludziom, powinniśmy przekazywać naszą wiedzę i powierzać przyszłość? – powiedział podczas uroczystości otwarcia nowej klasy prokurator obwodu witebskiego Ihar Ukrainiec.

Prokurator generalny Andrej Szwed również podzielił się swoją opinią na temat takich zajęć, mówiąc, że „przyczynią się one do rozwoju u dzieci patriotyzmu, poczucia obowiązku i oddania narodowi”.

– W rzeczywistości uczą oni dzieci widzieć wrogów w każdym, kto nie zgadza się z obecnymi władzami – mówi nasza rozmówczyni Tacciana z Mohylewa.

Jej syn uczy się w szkole, w której od kilku lat działa klasa „Młody prokurator”.

– Na początku dzieci są zainteresowane. Czują się ważne, bo paradują w mundurze, ale kiedy na przerwach zaczynają opowiadać o „zmaharach” [pogardliwe białoruskie określenie aktywistów opozycji – belsat.eu] i „zdrajcach”, inni zrywają z nimi kontakt. W szkole zaczynają się szykany. Dzieci zaczęły nazywać tych w mundurach „jabaćkami” [pogardliwe określenie zwolenników reżimu Łukaszenki – “baćki” (ojca) narodu – belsat.eu] – mówi nasza rozmówczyni.

Mniej więcej tak samo wygląda sytuacja z klasami pod patronatem Komitetu Śledczego. Obecnie takie klasy działają w Mohylewie, Mińsku, Witebsku, Bobrujsku, Lidzie i wciąż są otwierane we wszystkich regionach kraju. Jak udało nam się dowiedzieć, tam również nie obyło się bez skandali.

W ubiegłym roku na jednym ze szkolnych czatów rodzice zaczęli narzekać, że pod pozorem „zapoznania się z dochodzeniami w różnych kategoriach spraw karnych” i przedstawienia „sztuczek i uników, jakimi posługują się przestępcy”, dzieciom pokazywano „pokutne” filmy i zabierano na wycieczkę do kolonii karnej, gdzie więźniowie byli pokazywani jak zwierzęta w zoo. Według naszego źródła podczas „wycieczki” dzieciom opowiadano, „co dzieje się z ludźmi, którzy przechodzą na stronę wroga”.

W tych klasach, jak twierdzą rodzice, aktywnie promowana jest idea przyjaźni z Rosją jako „obrońcą Białorusi”.

Oprócz klas prokuratorskich i śledczych, od niedawna prowadzone są również zajęcia dla przyszłych milicjantów drogowych, celników, a od tego roku szkolnego również funkcjonariuszy kontroli państwowej. Ale to nie wszystko.

Istnieją też klasy, w których naucza się „tłumaczeń wojskowych”. Według rozmówców Biełsatu, których dzieci uczęszczają do takich klas, podczas lekcji angielskiego licealiści uczą się prowadzenia przesłuchań, terminologii wojskowej i skrótów, czytania map, podają „ogólne” informacje o siłach zbrojnych Wielkiej Brytanii i USA, uczą się specyfiki tłumaczenia wojskowego i tłumaczenia przesłuchań jeńców. Ten program nauczania dla uczniów szkół średnich jest rozpisany na 69 godzin. Został on zatwierdzony przez białoruskie Ministerstwo Edukacji w styczniu tego roku.

Ze względu na fakt, że na Białorusi zbliżają się wybory, Centralna Komisja Wyborcza we współpracy z Ministerstwem Edukacji przygotowała też odpowiedni podręcznik metodyczny mający na celu „zwiększenie zaufania uczniów do systemu wyborczego”.

Rodzicom grożą opieką społeczną

Państwo nie zapomina też o rodzicach. Według jednej z naszych czytelniczek z Orszy, na pierwszym zebraniu rodziców w nowym roku szkolnym wychowawczyni jej córki powiedziała wprost, aby nie pisać o polityce i przyszłych wyborach w sieciach społecznościowych, a zwłaszcza nie pozwalać swoim dzieciom o tym rozmawiać:

– To była pierwsza wywiadówka w moim życiu, podczas której na pierwszy plan wysunął się nie zakup podręczników i zbiórka pieniędzy na potrzeby szkoły i klasy, jak to zwykle bywa, ale polityka. Dali nam do zrozumienia, że w razie czego odpowiedzialność będzie spoczywała na nas. Co tydzień na godzinie wychowawczej przeprowadzane są zajęcia polityczne, podczas których dzieci słuchają o Łukaszence, o tym, że przez opozycję może wybuchnąć wojna, że Rosja chroni Białoruś. Kiedy zażądałam, by mojemu dziecku takich rzeczy nie mówiono, poparło mnie tylko kilka osób z klasy. Reszta milczała i przytakiwała.

O tym, jak szkoły mogą zacząć prześladować rodziców, którzy decydują się sprzeciwić systemowi szkolnemu i nadal samodzielnie kształcić swoje dzieci, opinia publiczna dowiedziała się poprzez historię rodziny więźnia politycznego Andreja Budaja. W ciągu ostatnich trzech lat jego żona Halina Budaj, która wychowuje trójkę dzieci, musiała wiele znieść. Formalnie rodzina została zarejestrowana jako podlegająca kontroli opieki społecznej, ponieważ 15-letni Daniił został zatrzymany w metrze około północy – wracał do domu bez opieki dorosłych. Nastolatek został zabrany na posterunek milicji i sprawdzono jego telefon. Funkcjonariusze zauważyli, że subskrybuje on opozycyjny kanał NEXTA.

O zatrzymaniu Daniiła poinformowano szkołę w miejscu zamieszkania rodziny. Dzieci małżeństwa Budaj dotąd uczyły się w domu w ramach edukacji domowej, a w szkole zdawały tylko egzaminy z przedmiotów. Ale po zatrzymaniu chłopca dyrektor szkoły zażądał, aby dzieci w ciągu najbliższych kilku dni „zasiadły w szkolnych ławkach”.

Halina nawet nie rozważała takiej możliwości. Historia stanęła kością w gardle lokalnym urzędnikom. Do mieszkania Haliny zaczęły jedna za drugą przychodzić inspekcje – nauczycieli ze szkoły, pracowników opieki społecznej, lekarzy z lokalnego ośrodka zdrowia i milicjantów. Przez kilka miesięcy kobieta próbowała udowodnić, że z dziećmi wszystko jest w porządku i że naprawdę uczą się w domu. Argumenty, że dzieci były zapisane do akredytowanej szkoły internetowej i były doskonałymi uczniami, nie wpłynęły w żaden sposób na komisję. Uznano, że dzieci wychowują się w rodzinie „społecznie niebezpiecznej”, a rodzice „nie zaspokajają podstawowych potrzeb życiowych dzieci, przez co istnieje przeszkoda w uzyskaniu przez dziecko obowiązkowego wykształcenia średniego”. W rezultacie kobieta musiała opuścić kraj wraz z trójką dzieci, tracąc nie tylko dom, ale także rzadkie widzenia z mężem.

Reżim nie zapomina o nauczycielach

Według doniesień medialnych od kilku dni KGB wzywa na przesłuchania nauczycieli zaangażowanych w program „Adukawanka” – obywatelską inicjatywę non-profit skupiającą się na pomocy nauczycielom. Rozpoczęły się polityczne prześladowania uczestników czatu inicjatywy w Telegramie. Członkowie omawiali tam lekcje, innowacyjne technologie w obszarze materiałów dydaktycznych i inne podobne kwestie pedagogiczne. Wiadomo już o zatrzymaniu kilku nauczycieli. A wszystko dlatego, że pod koniec sierpnia Komitet Bezpieczeństwa Państwowego uznał projekt edukacyjny „Adukawanka” za „formację ekstremistyczną”. Decyzja została podjęta 28 sierpnia, a projekt został dodany do “listy ekstremistów” 17 września. Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna” pisze, że „zaproszenia” nauczycieli do KGB mają miejsce w całym kraju.

Aby przyjrzeć się sytuacji od wewnątrz, Biełsat rozmawiał również z nauczycielami białoruskich szkół.

– Wszyscy, którzy pozostali w systemie, są całkowicie zastraszeni. Ciągle musimy uczestniczyć w niekończących się zebraniach, wypełniać teczki każdego ucznia i wpisywać do nich, która rodzina znajduje się w grupie „politycznego ryzyka”, a która nie. Absurd polega na tym, że to nauczyciel jest odpowiedzialny za każdą taką rodzinę. Czyli to nauczyciel powinien pilnować, żeby rodzice nie wypowiadali się nigdzie o kwestiach politycznych – powiedziała Biełsatowi nauczycielka klas średnich jednej ze szkół w Mohylewie.

Według niej wśród nauczycieli jest dużo takich, którzy naprawdę popierają władze i są gotowi wykonywać wszystkie rozkazy, aby tylko nie stracić pracy.

– Ale wciąż jest więcej porządnych nauczycieli. Jesteśmy po prostu partyzantami. Na godzinach wychowawczych zamiast prania mózgu celowo wchodzimy w tematy organizacyjne, gramy w gry intelektualne i uczymy dzieci krytycznego myślenia. Mogę też powiedzieć z własnego doświadczenia: bez względu na to, jak szkoła traktuje dziecko, ono i tak dorasta i wychowuje się w rodzinie. I radziłabym rodzicom, aby nie byli obojętni i prowadzili z dzieckiem rozmowy wyjaśniające, niestety, także na temat polityki. W takich czasach żyjemy – podkreśliła.

Nadzieja Wolnaja, ksz/ belsat.eu



#Sprawdziliśmy #jak #nowym #roku #szkolnym #wygląda #sytuacja #dzieci #rodziców #pedagogów…

Żródło materiału: BIEŁSAT

Polecane wiadomości