-1 C
Warszawa
22 stycznia, 2025, 23:22
MigranciwPolsce.pl
Za oddanie głosu na “pokój i stabilność” można dostać urlop, a nawet koszulkę.…

Za oddanie głosu na “pokój i stabilność” można dostać urlop, a nawet koszulkę.…


Jak donosi Biełsat:
Za oddanie głosu na “pokój i stabilność” można dostać urlop, a nawet koszulkę.

Minął pierwszy dzień przedterminowego głosowania na Białorusi. Reżimowe media ogłaszają, że przed lokalami tworzą się kolejki, w tym w przedsiębiorstwach, gdzie miały miejsce największe strajki w 2020 roku po sfałszowaniu poprzednich wyborów prezydenckich.

Demokratyczni białoruscy politycy nazywają to wszystko farsą, a przedterminowe głosowanie ich zdaniem sprzyja fałszerstwom. Choć w wielu krajach demokratycznych przedterminowe głosowanie bywa praktykowane, to rzeczywiście przy okazji poprzednich wyborów na Białorusi wiele było doniesień, że reżim Alaksandra Łukaszenki wykorzystywał dni poprzedzające oficjalną datę elekcji do różnych manipulacji.

Wszyscy cytowani przez reżimowe media rozmówcy mówią, że głosują za “pokojem i stabilnością”. Łukaszenka przedstawia się właśnie jako polityk gwarantujący krajowi pokój i stabilność.

– Im wcześniej za tym zagłosujemy, tym lepiej – mówi kobieta przedstawiona jako Walancina Jauhenaja, która przyszła do lokalu wyborczego w Mińsku z rodziną.

W Grodnie w internacie zakładów Grodno Azot – według relacji portalu Grodno+ – już w pierwszych minutach pojawiła się kolejka. Wśród pierwszych głosujących był dyrektor generalny firmy Ihar Laszenka.

Pojawił się podobna relacja z Drybina w obwodzie mohylewskim.

– Wielu mieszkańców Drybina wykorzystało wspaniałą możliwość dokonania swojego wyboru, nie czekając na niedzielę – pisze portal internetowy gazety Sawieckaja Wioska.

W Mikaszewiczach ludzie w ogóle rzekomo zaczęli przychodzić przed otwarciem lokalu wyborczego. Także studenci Białoruskiego Państwowego Uniwersytetu Pedagogicznego w Mińsku mieli przyjść głosować pierwszego dnia, nie zważając na sesję egzaminacyjną.

Cytowany jest Pawiel Maciusz, przewodniczący komisji, która znajduje się w internacie tej uczelni. Mówi, że w przedterminowym głosowaniu frekwencja jest bardzo wysoka.

– Studenci tradycyjnie przejawiają wysoką aktywność. Specyfika naszego lokalu wyborczego polega na tym, że głosują tu wyłącznie studiujący na uczelni – powiedział.

W Homlu niektórzy studenci powiedzieli, że poszli głosować od razu po egzaminie.

Według Centrum obrony praw człowieka Wiasna w poprzednich wyborach również studenci byli jedną z kategorii wyborców, którą zmuszano do przedterminowego głosowania.

Reżimowe media przedstawiają więc wydarzenie wyborcze jako święto pochwalne “silnego lidera”. W lokalach wyborczych ci, którzy pierwszy raz głosują, dostają w prezencie koszulki z napisem “Mój głos pierwszy”. To gra słów, nawiązująca do tego, że młody człowiek pierwszy raz głosuje, jak i do tego, że propaganda Łukaszenki często nazywa dyktatora “pierwszym”.

Alaksandr Szlyk, specjalny doradca Swiatłany Cichanouskiej do spraw wyborów, przyznał, że przedterminowe głosowanie jest dopuszczalne w wielu krajach. Jak dodał, na Białorusi zwykle – według oficjalnych danych – przedterminowo głosuje wiele ludzi, ale są to dane wątpliwe, podobnie jak oficjalne wyniki głosowania i frekwencji.

– W wyborach parlamentarnych w 2024 roku według oficjalnych danych przedterminowo głosowało około 41 proc. wyborców, a w podstawowy dzień głosowania – niewiele ponad 30 proc. Ale nie ma podstaw, by zakładać, że to realne liczby, podobnie jak nie ma możliwości, by to sprawdzić. Teraz nie ma ani obserwatorów, ani sposobów na sprawdzenie danych. Nie wiadomo, ilu ludzi głosuje przedterminowo, podobnie jak nie wiadomo, na ile robią to z własnej woli – powiedział Szlyk.

Przypomniał, że np. przekazano, że aż 40 proc. zagłosowało przedterminowo, a tak naprawdę ludzie chcieli przyjść w podstawowy dzień głosowania i brakowało kart wyborczych.

– Tak jakby za ludzi zagłosowali przedterminowo – dodał.

Centralna Komisja Wyborcza twierdziła wtedy, że po prostu nie spodziewała się tak wysokiej frekwencji – 79 proc.

Zastepca Cichanouskiej i szef Zarządu Antykryzysowego Białorusi Paweł Łatuszka podkreślił, że “wybory” to ogólnie rzecz biorąc operacja specjalna KGB. Stwierdził, że członkowie komisji i tak “wpiszą w protokole tyle, ile im każe kurator z KGB albo zastępca przewodniczącego rejonowego komitetu wykonawczego do spraw ideologii”.

Stwierdził, że możliwość przedterminowego głosowania jeszcze bardziej ułatwia im zadanie.

– Nocą, gdy koło urny stoi dwóch milicjantów, podejdzie przewodniczący komisji wyborczej, pracujący na kontrakcie w KGB, wrzuci karty za Łukaszenką – powiedział Łatuszka.

Ostatecznie, jak wyjaśnił, Centralna Komisja Wyborcza przypisze około 88 proc. Łukaszence. Mimo to Łatuszka wzywa ludzi, którzy żyją na Białorusi i nie zgadzają się z panującą tam sytuacją, by użyć jedynego bezpiecznego sposobu – zagłosować przeciwko wszystkim, to jest Łukaszence i koncesjonowanym “rywalom”. Według niego to lepsze niż zostanie w domu.

Przekazał, że według posiadanych przez niego i współpracowników danych z niezależnych źródeł oraz danych Chatham House od 60 do 80 proc. Białorusinów przyjdzie do lokali wyborczych.

– Łukaszenka ma betonowy elektorat, który na niego zagłosuje – to 15-25 proc, można dyskutować. Jeśli nawet 60 proc. wyborców przyjdzie do lokali, to okaże się, że w domu zostali ci, którzy są przeciwko niemu. Otrzyma, załóżmy, 51 proc. albo koło tego w czasie rzekomych wyborów. I nawet uzyska moralne prawo, by mówić, że go wybrali. To, że sobie więcej narysuje – to już druga sprawa. Przede wszystkim – system wewnątrz zobaczy, że tak, sfałszowali, ale otrzymali 51 proc. – ocenił.

Łatuszka jest przekonany, że KGB i tak policzy realną liczbę głosów i przekaże dane Łukaszence.

– To realna socjologia, którą chce posiadać Łukaszenka. I ją dostanie zamkniętymi kanałami. Jeśli będzie tam 50 proc, plus 1 proc. przeciwko wszystkim, zrozumie, że społeczeństwo się nie zmieniło. Nie zmieni to sytuacji dziś, ale to narzędzie nacisku. Jak sankcje, jak nakaz aresztowania. Bojkot nigdy nie daje rezultatów w dyktaturze. To jest to, co kocha dyktator – cisza – podkreślił Paweł Łatuszka.

To właśnie podczas przedterminowego głosowania władze najczęściej korzystają z tzw. zasobów administracyjnych. Na przykład wspomniani studenci czy żołnierze są zmuszani do głosowania z wyprzedzeniem, zaś urzędnicy otrzymują dodatkowe wolne godziny w związku z głosowaniem w tygodniu. Czasem dostają nawet dodatkowe dni wolne za wcześniejsze przybycie do lokali wyborczych.

Łukaszenka podpisał też w tym tygodniu dekret „O podwyższeniu emerytur” czy spotkał się z pracownikami mińskiej fabryki samochodów. To również można uznać za użycie “zasobów administracyjnych”, wykorzystywania oficjalnego stanowiska do kampanii wyborczej. Granica jest jednak zwykle rozmyta.

– Jak ci pracownicy dowiedzieli się o spotkaniu, jak tam dotarli, kto jest odpowiedzialny za organizację, czy za ten czas dostają wynagrodzenie? Jeśli dostaną – dlaczego społeczeństwo płaci im za spotkanie z jednym z kandydatów? Czy inni kandydaci mieli okazję organizować to samo w tych samych przedsiębiorstwach? – wskazał Szlyk.

Już jest jasne, że wolny świat nie uzna ogłoszonych przez reżim wyników tych zaaranżowanych wyborów. Podobnie było z wieloma poprzednimi, począwszy od 2001 roku.

Ryszard Petru, sprawozdawca generalny Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy do spraw Białorusi, nazwał już trwający “proces wyborczy” na Białorusi fałszywym
Arsen Rudenka, Iryna Darafiejczuk, MaH / belsat



#oddanie #głosu #pokój #stabilność #można #dostać #urlop #nawet #koszulkę…

Żródło materiału: BIEŁSAT

Polecane wiadomości