Pospiesznie stawiane płoty z drutu kolczastego, mury o zerowej skuteczności, bariery elektroniczne, wyrzucone na przedmieścia ośrodki i obozy przeznaczone dla osób w drodze. Znamy to z własnego poletka i z licznych nagłówków międzynarodowej prasy. Maniakalna obrona czegoś – trochę niewiadomo czego w zglobalizowanym świecie wolnego rynku, odchodzącym od rytuałów i tradycji ku biurokratyzacji – i performatywne (bo przecież nie działające) symbole owej obrony.
W scenariuszu sposobów odgrywania władzy i oddzielania osób chcianych od niechcianych głośny medialnie popis dała w ostatnim czasie Wielka Brytania, tworząc kolejny przepis na społeczną i humanitarną katastrofę. NOIZZ.pl, czerpiąc z haseł wypisanych na banerach osób aktywistycznych, które na pomysł zareagowały niezgodą i wyjściem na ulice, tytułuje go „pływającym więzieniem”. Naszym zdaniem niezwykle celnie, bo jak inaczej nazwać barkę, na której Wielka Brytania ma lokować osoby ubiegające się o azyl.
Ponad 500 mężczyzn w 222 pokojach. Beżowe ściany, dwuosobowe łóżka piętrowe, biurko, metalowa szafa. Gdyby nie absurdalnie niewielki metraż przestrzeni, ich wystrój prezentowałby się może nienajgorzej. Realna przemoc uwidacznia się dopiero w braku możliwości swobodnego przemieszczania się.
Jak pisze The Independent, osoby „za każdym razem, gdy wchodzą i wychodzą z barki, muszą przejść przez kontrolę bezpieczeństwa w stylu lotniskowym ze skanerami i rewizją toreb lub zakupów. Na pokładzie przez całą dobę będą obecni ochroniarze, w tym niektórzy z doświadczeniem wojskowym, którzy zostali przeszkoleni w zakresie różnych scenariuszy, w tym potencjalnych sporów i walk.”
Bibbi Stockholm staje się tymczasową przestrzenią życia osób migrujących nie po to, by wesprzeć je i podjąć próbę ustanowienia obopólnie korzystnych więzi, ale po to, by obniżyć koszty, odczłowieczyć, poddać nadzorowi.
Kwestia migracji po raz kolejny zostaje przesunięta ze sfery etyki do sfery bezpieczeństwa i ekonomii. Nikt tu nie poczuwa się do odpowiedzialności za ochronę i wypracowanie praktyk włączających, integrujących. W zachodnim myśleniu o migracji wciąż brakuje miejsca na realny gest odpowiedzialności.
Jako Stowarzyszenie Nomada mamy ogromną niezgodę na praktyki separacyjne podejmowane przed kolejne rządy i samorządy i pracujemy nad nowymi, lepszymi, włączającymi rozwiązaniami, które będziemy mogły wkrótce zaprezentować.