Jak donosi Biełsat:
Dowódca polowy walczących z Rosjanami wojsk niezależnej Czeczenii Ahmed Zakajew uważa, że na Ukrainie trwa ostatnia wojna rosyjskiego imperium.
– Jak wygląda teraz sytuacja w Iczkerii (historyczna i tradycyjna nazwa Czeczenii – belsat.eu) i ogólnie na Kaukazie Północnym, zwłaszcza po rozpoczęciu wojny?
– Oczywiście nastroje zmieniły się diametralnie, nie tylko wśród Czeczenów i narodu czeczeńskiego, ale wśród wszystkich przedstawicieli narodów Kaukazu Północnego. To właśnie na podstawie ich nastrojów powołaliśmy Komisję ds. przywrócenia państw Kaukazu Północnego. Odbyło się to w zeszłym roku w Parlamencie Europejskim, zgłosiliśmy ten projekt, a obecnie mamy przewodniczącego komisji i strukturę, która jest reprezentowana na arenie międzynarodowej. Wydaje mi się, że najważniejszym zadaniem przedstawicieli tych narodów jest rozpoczęcie współpracy z tą komisją w celu przywrócenia państw narodowych. Działaliśmy analogicznie do działań po upadku Imperium Rosyjskiego – na Kaukazie powstała wtedy Republika Górska Północnego Kaukazu. To była konfederacja narodów kaukaskich.
Kluczowe jest to, by istniała świadomość, że konieczne jest, aby te narody stały się suwerenne i niezależne. I myślę, że nastroje ludzi skierowały się w tym kierunku na tle trwającej wojny. Te narody mają nadzieję, a nawet są pewni, że Rosja po tej agresywnej wojnie przeciwko Ukrainie, po militarnej klęsce, powinna przekształcić się w jakiś inny podmiot państwowy, jak to zawsze miało miejsce. W dzisiejszym pseudodemokratycznym imperium rosyjskim powinno się zdarzyć coś takiego, jak upadek imperium rosyjskiego czy też transformacja imperium sowieckiego.
– Jak postrzega Pan rolę Łukaszenki, zwłaszcza po rozpoczęciu przez Rosję ataku na Ukrainę?
– Oczywiście ukraiński prezydent Zełenski już ocenił działania i zachowanie Łukaszenki: ma swój udział w zbrodniach wojennych, które Rosja popełnia na Ukrainie. Putin, za zgodą Łukaszenki, zdołał wciągnąć Białoruś w tę wojnę. Nie bierze ona aktywnego udziału w działaniach na froncie, ale kraj, samo państwo jest wykorzystywane jako przyczółek do prowadzenia agresywnej wojny przeciwko Ukrainie i narodowi ukraińskiemu. I jestem pewien, że powinien odbyć się proces, podobny do procesów norymberskich, który oceniłby te wydarzenia. A białoruscy urzędnicy, którzy dziś wykonują zbrodnicze rozkazy Łukaszenki, będą brać udział w tym procesie i będą musieli ponieść odpowiedzialność na równi z Rosjanami, bo dziś są współwinni tej zbrodniczej wojny.
– Białoruś i Iczkeria, co łączy losy tych narodów?
– Historycznie rzecz biorąc, oba kraje są po jednej stronie. To, co dziś mamy ze sobą wspólnego, to reżimy okupacyjne ustanowione przez Rosję zarówno na terytorium Republiki Czeczeńskiej, jak i dziś na Białorusi. Zarówno naród Białorusi, jak i Czeczeńskiej Republiki Iczkerii są zakładnikami zbrodniczego systemu, który nimi rządzi. A system ten kontroluje właśnie Kreml. To nas łączy. Białorusini, podobnie jak Czeczeni, walczyli o swoją wolność i niepodległość na różnych etapach, w różnych epokach na przestrzeni historii. Ale nie udało im się jeszcze osiągnąć suwerenności narodowej i niepodległości tak samo, jak nie udało się to Czeczenom, którzy walczyli o niepodległość przez 500 lat. Niestety dziś Białorusini są w takiej samej sytuacji. Ale jestem pewien, że zarówno Białorusini, jak i Czeczeni, naród czeczeński, będą wolni i suwerenni. Wtedy ustanowimy normalne braterskie stosunki.
– Jak ocenia Pan fakt, że Białorusini jako alternatywę dla władz mają Swiatłanę Cichanouską, nazywaną na Zachodzie „prezydent-elekt” i jej gabinet?
– Fakt, że dziś istnieje rząd za granicą czy też na uchodźstwie, jakkolwiek to nazwiemy, ma ogromne znaczenie. Ich praca polityczna, którą wykonują w Europie i na Zachodzie, jest bardzo ważna dla przyszłości narodu białoruskiego i państwa białoruskiego. Dobrze, że istnieje alternatywna struktura czy też władza polityczna, nawet nominalnie, w osobie Cichanouskiej i jej rządu oraz gabinetu ministrów. To właśnie oni będą musieli dokonać oceny prawnej w imieniu narodu białoruskiego. Myślę, że to właśnie popchnęło Łukaszenkę do przedterminowych wyborów, ponieważ zdaje sobie sprawę z obecności Cichanouskiej, która jest częściowo uznawana przez wiele krajów za liderkę legalnej struktury władzy, za legalnego prezydenta. Łukaszenka chce się jej pozbyć, bo wie, jaką rolę polityczną będzie odgrywał rząd Cichanouskiej w przyszłości, ale też jaką rolę gra obecnie.
– We wrześniu ubiegłego roku spotkał się Pan w Ukrainie z kierownictwem białoruskiego Pułku Kalinowskiego, który walczy w wojnie po stronie Ukrainy. Jakie były Pana osobiste wrażenia z tego spotkania?
– Dla mnie obecność tego pułku czy tej struktury wojskowej, która dzisiaj reprezentuje niepodległość Białorusi, jest bardzo ważna – historycznie i symbolicznie. W czasie pierwszej wojny światowej, w Austrii i Niemczech utworzono Legiony Polskie, które potem dały początek niepodległości Polski. Jestem przekonany, że ten komponent siłowy, który dzisiaj opowiada się za wolną Białorusią, odegra ogromną rolę w wyzwoleniu się spod struktur okupacyjnych, w osiągnięciu prawdziwej niepodległości i suwerenności Białorusi. I dlatego bardzo ważne jest, aby istniała taka siła i taka struktura.
– Na konferencji prasowej w Kijowie mówił pan, że z całego byłego ZSRR podczas wojen czeczeńskich w połowie lat 90. wspierała was tylko Ukraina. Dlaczego tak się stało?
– Dlaczego oni? Przede wszystkim łączy nas więź historyczna. W relacjach między Ukraińcami i Czeczenami szczególnie pamięta się rok 1939, po hołodomorze, kiedy bardzo duża, ogromna liczba Ukraińców przybyła na terytorium Czeczenii i wielu dzięki temu uratowało siebie i uratowało swoje dzieci. Od tego czasu ten związek – zarówno krwi, jak i duchowy – istnieje. Dlaczego krwi? Ponieważ ukraińskie dziewczęta wyszły za mąż za Czeczenów, a Ukraińcy poślubili czeczeńskie dziewczyny i w zasadzie nie można ich już nazywać Ukraińcami, są Czeczenami. Mówią po czeczeńsku, praktykują islam. Ale wiedzą, że są Ukraińcami i my też to wiemy. I myślę, że to przesłanie, prawdopodobnie, zadziałało, kiedy UNA-UNSO (Ukraińskie Zgromadzenie Narodowe – Ukraińska Samoobrona Ludowa, organizacja paramilitarna, która wspierała dążenia Czeczenów do niepodległości – belsat.eu) wysłała swoich ochotników na terytorium Czeczenii.
– Dlaczego tylko Ukraińcy was poparli?
– Nie dlatego, że inne republiki czy kraje nie chciały nas wspierać. Jednak w tamtym czasie istniała taka ogólna koniunktura: Białorusini i inne kraje postsowieckie flirtowały z Moskwą i były od niej bardzo zależne. I w żaden sposób nie chciały być zaangażowane w opór, jaki w tamtym czasie naród czeczeński stawiał rosyjskim agresorom.
To była błędna strategia. Gdyby Rosję udało się powstrzymać w Czeczenii nie tylko przez kraje postsowieckie, ale także przez kraje europejskie, gdyby nie pozwolono Rosjanom zrobić tego, co zrobili Czeczenom, to dziś sytuacja na świecie wyglądałaby zupełnie inaczej. I nie byłoby takiej sytuacji w Mołdawii, która jest częściowo okupowana, ani w Gruzji, która jest częściowo okupowana, ani na Białorusi, która jest całkowicie pod kontrolą rosyjskich agresorów, ani nie byłoby dzisiejszej wojny w Ukrainie. Tego wszystkiego można było uniknąć, gdyby wtedy Rosja została powstrzymana w Czeczenii.
– Skoro wspomnieliśmy już o Dżocharze Dudajewie, który prawdopodobnie został zabity przez rosyjskie służby bezpieczeństwa, to przypomnijmy też jego słowa, że Rosja to Kartagina, którą trzeba zniszczyć. Sama Rosja, a raczej Kreml uważa się za Trzeci Rzym. Dobrze, że jeszcze nie III Rzeszę. Co sądzi pan o tych analogiach?
– W zasadzie sam to pan powiedział, III Rzesza, Trzeci Rzym… Ale nigdy nie będzie III Rzeszy ani Trzeciego Rzymu. Dżochar miał rację i myślę, że będziemy świadkami zniszczenia, upadku tego ostatniego imperium. Mogę powiedzieć z całą pewnością, w każdym razie moje przekonanie jest takie, że jest to ostatnia wojna, jaką Rosja prowadzi i którą rozpoczęła na Ukrainie. To będzie ostatnia wojna w rosyjskim imperium. Potem ten kraj będzie musiał przekształcić się w coś innego i zmienić się. Nie mówimy, że zniknie z powierzchni Ziemi. To ogromne terytorium. Ale na tym ogromnym terytorium będą musiały powstać niezależne i suwerenne państwa, dla których prawa człowieka i zasady społeczności międzynarodowej będą priorytetem.
– Praktycznie odpowiedział pan już na moje ostatnie pytanie, ale zadam je… Jak widzi Pan perspektywy Rosji i jej władzy nad podbitymi narodami, również na Kaukazie Północnym? Jak długo to jeszcze potrwa?
– Myślę, że wszyscy doświadczamy teraz ostatniego etapu agonii rosyjskiego imperium. To, co dzieje się dzisiaj, to ostatnie tchnienie imperium. Wiemy, że imperium może przetrwać tylko tak długo, jak długo prowadzi ono wojny i zagarnia terytoria. To właśnie kierowało Putinem i systemem, gdy rozpętali tę wojnę. Kiedy prowadzili wojnę z Czeczenią, przeszli do defensywy. I wydawało im się, że grozi im rozpad, że jest to zagrożenie dla samego istnienia rosyjskiego imperium. Dlatego później rozpoczęli wszystkie te wojny. Ale dziś jestem pewien, że to ostatnia wojna! A wiele z tych narodów, które były w kolonialnej zależności od Rosji, uwolni się i stworzy własne niezależne państwa. Jestem tego absolutnie pewien.
Z Ahmadem Zakajewem w Londynie rozmawiał Aleś Silicz. Wywiad został wyemitowany 16 stycznia 2025 r. w programie „Praswiet” w Biełsacie.
jb / belsat.eu
#Dowódca #polowy #walczących #Rosjanami #wojsk #niezależnej #Czeczenii #Ahmed #Zakajew