Represje na masową skalę na Białorusi nie ustają od prawie pięciu lat. Codziennie zatrzymywane są dz…


Jak donosi Biełsat:
Represje na masową skalę na Białorusi nie ustają od prawie pięciu lat. Codziennie zatrzymywane są dziesiątki osób – niektóre trafiają do aresztów śledczych i są przetrzymywane tam w nieludzkich warunkach.

Białoruskie Centrum Obrony Praw Człowieka “Wiasna” rozmawiało z byłą aresztantką, która kilka tygodni spędziła w areszcie przy zaułku Akreścina w Mińsku.

“Protokół czytałam powoli – krzyknęli na mnie i wszystko podpisałam”

Kilka tygodni temu Kryścina (imię zmieniono w celach bezpieczeństwa) została zatrzymana przez KGB: dwaj mężczyźni ubrani po cywilnemu przyszli po nią do pracy, a jeszcze trzej w kominiarkach czekali na zewnątrz. Po swojej “wizycie” funkcjonariusze usunęli wideo z kamer monitoringu.

Przyczyny zatrzymania kobiecie nie podali. Na prośbę o wodę funkcjonariusze kupili Kryścinie picie i zaproponowali baton. W siedzibie KGB ją przesłuchano, po czym przewieziono na komisariat milicji i zostawiono tam do rana.

-“Było tam bardzo zimno. Kurtkę zabrali do przechowalni i nie oddali mi jej. Cela była ciemna i pusta. Był w niej betonowy podest, na którym próbowałam spać. Po kilku godzinach przynieśli mi protokół. Czytałam go powoli, dlatego na mnie po prostu krzyknęli i wszystko podpisałam, ale nic nie zrozumiałam” – wspomina kobieta.

“Wsadzili mnie na dobę, a alkoholików, którzy bili swoje żony i matki, wypuścili”

W komisariacie przeciwko Kryścinie sporządzono protokół za “drobne chuligaństwo”. Jest to jeden z najpopularniejszych artykułów, na podstawie których są skazywani tzw. polityczni.

“Powiedzieli, że machałam rękami, krzyczałam i przeklinałam. Do winy się nie przyznałam, ale wsadzili mnie na dobę, a alkoholików, którzy bili swoje żony i matki, wypuszczali skazując na karę grzywny. Nie rozumiałam, co się dzieje. Podpisałam jeszcze dokument, że przeprowadzono ze mną rozmowę na temat odpowiedzialności za udział w ekstremistycznych czatach i tym podobnych” – mówi była aresztantka.

“Od momentu zatrzymania do pierwszego posiłku w areszcie minęły dwa dni”

Rano zatrzymani czekali na proces, który miał się odbyć przez Skype’a. Według Kryściny w ciągu godziny osądzono ponad 20 osób. Po procesie skazanych przewieziono do aresztu przy ulicy Akreścina.

“Zaprowadzili mnie do higienistki. Ona zapisała, co mi dolega i jakie mam choroby przewlekłe. Potem wraz z jeszcze jedną dziewczyną zabrano mnie do osobnego pokoju, gdzie pracownica aresztu nas zbadała (rozbieranie do naga, przysiady). Zachowywała się o dziwo grzecznie. Po wszystkim zaprowadzono mnie do celi. Warto podkreślić, że od momentu zatrzymania do pierwszego posiłku w areszcie minęły dwa dni – cały ten czas nic nie jadłam i prawie nie piłam” – opowiada kobieta.

Kryścina, jak wszystkie “polityczne” kobiety, trafiła do celi kobiecej nr 15 o powierzchni około 2,5 na 5 metrów.

“W okresie mojego pobytu było tam od 10 do 18 osób, ludzie przychodzili i odchodzili, ale cały czas było ich średnio 15. W ciągu dnia część wzywano na dodatkowe przesłuchania, dziewczyny twierdziły, że byli to funkcjonariusze KGB” – dodaje.

Ze względu na przepełnienie cel, osadzeni muszą spać nie tylko na metalowych łóżkach, po których pozostają siniaki, ale także na podłodze, pod stołem, na stole, na ławce. Kryścina zauważa, że ​​dziewczyny, które spały na podłodze, zostały pogryzione przez pluskwy, a ich ciała pokryły się czerwonymi plamami z powodu alergii na ukąszenia.

„Dziewczyny były nawet w spodenkach i koszulkach”

Od kilku lat, począwszy od 2020 roku, władze stwarzają w ośrodkach tymczasowego aresztowania dla więźniów politycznych specjalne warunki: cele są przepełnione, nie wydaje się materacy i pościeli, rzadko przyjmuje się paczki od bliskich, więźniom politycznym nie wolno spacerować ani brać prysznica. Dlatego są zmuszeni do mycia się w umywalce lub za pomocą plastikowej butelki.

Ponadto “politycznych” budzi się o 2 w nocy i o 4 nad ranem w celu przeprowadzenia apelu. Wstawaniu o 6 rano towarzyszy także głośne kopanie w żelazne drzwi.

Według Kryściny podczas jej pobytu za kratami bliscy mogli przekazać tylko parę majtek i skarpet, papier toaletowy, podpaski, pastę do zębów, szczoteczkę oraz mydło.

W celi dość często było duszno, okno było uchylone, ale to nie pomagało. Później – z nastaniem zimna – po nocach robiło się bardzo chłodno przez to otwarte okno. Nie mieliśmy ciepłych ubrań, bo wiele z nas zatrzymano, kiedy było jeszcze ciepło. Dziewczyny były nawet w szortach i topach. Te, które wychodziły na wolność, zostawiały część ubrań dla tych, które najbardziej potrzebowały i wychodziły w koszulkach, kiedy były pewne, że je wypuszczą i że na nich będą czekali krewni. Wszystkie kobiety przebywający w celi były skazywane na termin od 10 do 15 dni aresztu.

“Na nieprzytomność reagowano sceptycznie”

spóźniona. Pracownicy medyczni często ignorują skargi aresztantów, a leki od bliskich nie są przekazywane. Według Kryściny wszystkie kobiety z jej celi chorowały na zakażenie rotawirusowe.

“Niektóre dziewczyny traciły przytomność, miały gorączkę. Na nieprzytomność reagowano sceptycznie. Zabierano je na zastrzyk i wrzucano do celi – blade z sinymi ustami – z powrotem. Pozwalono im leżeć pod łóżkiem. Przy tym nikomu nie można było kłaść się do wieczora. Nie można było także siedzieć z zamkniętymi oczami. Za to można było zostać ukaranym – dyżurny kazał stać kilka godzin. Jedna z dziewczyn zemdlała na korytarzu tuż po zastrzyku. Brutalnie ją podnieśli i wrzucili do celi bezpośrednio w nasze ręce” – opowiada Kryścina.

Rozkład dnia w areszcie

godziny 8 cele odwiedza lekarka. Jedna z nich nie pokazywała, jakie ma leki, a czasami nawet mówiła, że w ogóle ich nie ma, chociaż wiedziałyśmy, że są. Po lekarce sprawdzano cele: nas wyprowadzano na korytarz, ustawiano twarzą do ściany, na której kładłyśmy ręce. Leki, tabletki, krople do nosa, inhalatory – musiałyśmy wszystko trzymać w rękach. W celi nie można było tego zostawić, bo pracownicy wyrzucali.

Pracownicy wchodzili do celi, wyciągali wszystko z szafek i stukali w ściany, czasami dla żartu rozrzucali podpaski po całym pomieszczeniu. W tym czasie przeprowadzany był apel.

O godzinie 12 przynosili chleb i bagietkę: 1 bochenek na 8-10 osób.

Na obiad miałyśmy zupę, do picia – kompot z suszu albo kisiel. Potem zmywałyśmy talerze i nakładano nam drugie danie – kotlet wieprzowy lub drobiowy, a w piątki wątróbkę i coś z warzyw. Na kolację dostawałyśmy kotlet mielony z dodatkami, ale bez picia.

-“Piłyśmy kranówkę. Generalnie, karmili nieźle, nawet lepiej niż w szpitalach”.
jm/ belsat



#Represje #masową #skalę #Białorusi #nie #ustają #prawie #pięciu #lat #Codziennie #zatrzymywane #są #dz..

Żródło materiału: BIEŁSAT

Related posts

Kryzys w Naddniestrzu pokazuje, dlaczego nie warto ufać Kremlowi Prorosyjski re…

Jak do Rosji trafiają książki zakazanych autorów: “samizdaty” piątej, putinowski…

“Kolęda” po białorusku – tylko że zamiast księdza przychodzi milicjant Funkcjo…