8.9 C
Warszawa
27 stycznia, 2025, 18:06
MigranciwPolsce.pl
O godzinie 8.00 na Białorusi otwarto lokale wyborcze, które zostaną zamknięte o …

O godzinie 8.00 na Białorusi otwarto lokale wyborcze, które zostaną zamknięte o …


Jak donosi Biełsat:
O godzinie 8.00 na Białorusi otwarto lokale wyborcze, które zostaną zamknięte o godzinie 20:00 czasu lokalnego. Białorusini nie zobaczą na kartach do głosowania ani jednego opozycyjnego kandydata, a wszyscy “konkurenci” Alaksandra Łukaszenki to ludzie związani z jego reżimem.

Białoruskie władze informują, że proces wyborczy będzie kontrolować 486 obserwatorów zagranicznych i 44 361 krajowych. Są to jednak osoby również wytypowane przez reżim. Wiadomo, że z Polski przyjedzie przynajmniej jeden obserwator – sympatyzujący z Łukaszenką polityk Krzysztof Tołwiński.

W tym roku na głosowaniu nie będzie obecna grupa obserwacyjna organizacji OBWE/ODIHR. Białoruś wysłała jej zaproszenie na tyle późno, że nie miała ona możliwości należytego przygotowania się do udziału. Jak w swoim raporcie podkreśla opozycyjna organizacja byłych mundurowych BELPOL, prawie trzy czwarte członków komisji wyborczych zasiadało również w komisjach podczas sfałszowanych przez Łukaszenkę poprzednich wyborach prezydenckich w 2020 roku. Wszyscy oni mieli też przejść proces sprawdzania przez białoruskie służby bezpieczeństwa.

Wybory faktycznie zaczęły się już we wtorek. Do wczoraj obywatele mogli wziąć udział w tzw. wcześniejszym głosowaniu. Jak się okazało, frekwencja w nim osiągnęła rekordowy, niewidziany w historii Białorusi poziom. Jeszcze wczoraj białoruska CKW podawała wstępne wyniki, według których we wcześniejszych wyborach wzięło udział 36 proc. uprawnionych do głosowania. Dziś okazało się, że przed głównym dniem do urn rzekomo poszło aż 41 proc. wyborców. Reżimowe media raportowały o niezwykłej aktywności obywateli, którzy “uzyskali odporność na destrukcyjne wpływy” i “są zgodni co do kierunku, w którym powinien pójść kraj”.

Według białoruskiej opozycji wcześniejsze głosowanie to doskonała okazja do wyborczych fałszerstw, gdyż są one prowadzone bez jakiejkolwiek kontroli. Dają też władzom okazję do wykorzystania administracyjnej presji, aby zmusić określone grupy wyborców do pójścia do urn. Chodzi tu głównie o pracowników sektora państwowego, studentów i żołnierzy.

Wybory bez wyboru

Po raz pierwszy od odzyskania przez kraj niepodległości, do wyborów nie został dopuszczony ani jeden realny opozycyjny kandydat, do czego przyznała się nawet była przewodnicząca CKW Lidzija Jermoszyna. Dlatego białoruska opozycja nazwała to głosowanie “bezwyborami”.

Białoruskie władze tym razem postanowiły zabezpieczyć się przed możliwością powtórzenia scenariusza z 2020 roku. Alaksandr Łukaszenka, nie doceniając skali niezadowolenia społecznego, dopuścił wtedy do wyborów Swiatłanę Cichanouską. Inni, bardziej niebezpieczni w jego opini pozycyjni kandydaci, nie zostali przez CKW zarejestrowani. Szef białoruskiego państwa uznał, że nazywana przez propagandę “kurą domową” kandydatka nie będzie mu w stanie zagrozić. Stało się inaczej. Przeciwnicy Łukaszenki masowo poszli do urn, by oddać na nią swój głos. Według opozycji i niezależnych podliczeń (realne wyniki nigdy nie zostały ujawnione), to właśnie Cichanouskaja wygrała wybory, a po tym, gdy Łukaszenka został ogłoszony zwycięzcą z wynikiem 81 proc., Białorusini masowo wyszli na ulicę.

Do “konkurencji” z Aleksandrem Łukaszenką władze wybrały czerech kontrkandydatów mniej czy bardziej związanych z jego reżimem. Są nimi:

Siarhiej Syrankou – “kandydat” koncesjonowanej Komunistycznej Partii Białorusi, która zadeklarowała, że idzie na wybory „nie przeciw, ale razem z Łukaszenką”. On sam chwalił się publicznie, że postawił swój podpis pod kandydaturą obecnego szefa białoruskich władz.

Alaksandr Chiżniak – prezes Republikańskiej Partii Pracy, jest dyrektorem państwowego przedsiębiorstwa budowlanego BiełNIIPgradostroitelstwo, a przedtem pracował w również państwowych zakładach przetwórstwa żywności. Jest to więc typowy łukaszenkowski urzędnik w sektorze państwowym.

Oleg Hajdukiewicz – szef kolejnej reżimowej Liberalno-Demokratycznej Partii Białorusi – ugrupowania, którego istnienie w pełni zależy od woli Łukaszenki. Jest ono białoruską kopią populistycznej Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji, którą stworzył i prowadził do śmierci Władimir Żyrinowski.

Listę “sparingpartnerów” zamyka Hanna Kanapackaja. Niegdyś zaliczano ją do szeregów demokratycznej opozycji. Była działaczką opozycyjnej Zjednoczonej Partii Obywatelskiej, z której wystąpiła. Podczas poprzednich sfałszowanych wyborów Kanapackaja zajmowała się krytyką nie tyle Łukaszenki, ale jego głównej opozycyjnej oponentki – Swiatłany Cichanouskiej. W 2021 roku wzięła udział w reżimowym Zjeździe Ogólnobiałoruskim, który nazwała “zjazdem zwycięzców”. Ją też należy więc zaliczyć do polityków sprzyjających reżimowi.

Zdania polityków opozycji co do strategii postępowania są podzielone: jedni wzywają do przyjścia do lokalu wyborczego i głosowania przeciwko wszystkim, a inni nawołują do całkowitego bojkotu tych wyborów. Tak czy inaczej, wszyscy przeciwnicy Aleksandra Łukaszenki zauważają, że najważniejsze jest, aby ci, którzy nie zgadzają się z polityką oficjalnych władz Białorusi, zadbali o bezpieczeństwo i nie wyrażali otwartego protestu, gdyż w dzisiejszych warunkach represji jego efekt będzie nieznaczący, a spotka się z nieproporcjonalnie surową odpowiedzią.

Liderka opozycji białoruskiej Swiatłana Cichanouskaja oświadczyła, że ani Białorusini, ani społeczność międzynarodowa nie uznają wyników niedzielnych “wyborów”. Parlament Europejski wezwał w rezolucji UE i państwa członkowskie, by nadal nie uznawały Łukaszenki jako prezydenta po “wyborach”, które uznała za “fikcyjne”.

22 stycznia Parlament Europejski przyjął uchwałę wzywającą do nieuznawania „wyborów” na Białorusi. Dokumentu nie podpisały Węgry i Słowacja. 17 stycznia ówczesny sekretarz stanu USA Antony Blinken powiedział, że „wybory” na Białorusi nie mogą być wolne i uczciwe w warunkach represji. Ponadto w tym tygodniu Sejm Łotwy opublikował oświadczenie, w którym odmówił uznania „wyborów” na Białorusi za legalne, a Sejm Polski przyjął uchwałę, w której obecną kampanię na Białorusi nazwano „próbą legitymizacji dyktatury”.

Roman Szawiel, IR, jb / belsat.eu



#godzinie #Białorusi #otwarto #lokale #wyborcze #które #zostaną #zamknięte

Żródło materiału: BIEŁSAT

Polecane wiadomości