8.8 C
Warszawa
18 grudnia, 2024, 15:50
MigranciwPolsce.pl
BELSAT

Ukraina. Nazywam się Sasza i mam 12 lat – historia dziecka porwanego przez Rosjan

Jak informuje Belsat

– Nazywam się Sasza i mam 12 lat – rozpoczyna swoją opowieść chłopiec z bombardowanego Mariupola, którego rosyjscy żołnierze odebrali matce. Dziecko miało zostać adoptowane przez rosyjską rodzinę, ale uratowała go babcia. Według władz w Kijowie, Rosjanie mogli porwać nawet 150 tys. ukraińskich dzieci.

Od marca zeszłego roku szukam swojej mamy – opowiadał Sasza.

– Zostaliśmy rozdzieleni w obozie filtracyjnym. Rosjanie mówili mi, że moja mama już mnie nie chce. Mówili, że wyślą mnie do rodziny zastępczej w Rosji. Nie pozwolili mi nawet pożegnać się z moją mamą – relacjonował.

W swoich opowieściach Sasza opowiadał, jak dostał się do rosyjskiego obozu filtracyjnego.

– W mieszkaniu  już nie mieliśmy wtedy ani prądu, ani gazu, ani wody. Kiedy rozpoczęło się kolejne bombardowanie usłyszałem ogromny wybuch. Nagle poczułem, że coś bardzo gorącego trafiło mnie w głowę. Krzyczałem do mamy, że bardzo boli mnie oko – mówił chłopak.

Kiedy zakończyło się bombardowanie matka w pośpiechu zabrała mnie do mariupolskiego kombinatu metalurgicznego im. Ilijcza, w której przebywali jeszcze wtedy wojskowi i żołnierzem. Medycy opatrzyli dziecko oko.

– Zostaliśmy już w tej fabryce, jednak nasi żołnierze nie mieli już więcej amunicji i nie mogli się już bronić. Wszyscy zostaliśmy wzięci jako zakładnicy. Rosjanie wrzucili nas do ciężarówek jak zwierzęta i przewieźli nas do jednego hangaru we wsi Bezimenne pod Nowoazowskim. Siedziałem w tym obozie i zobaczyłem mamę, którą gdzieś zabierali. Już nie wróciła. Żołnierze mówili, że zabiorą mnie do domu dziecka, a potem zabierze mnie do siebie rosyjska rodzina – opowiadał Sasza.

Z obozu filtracyjnego pod Nowoazowskim dzieckiem trafił do Doniecka.

– Po około miesiącu nareszcie udało mi się zdobyć telefon, schowałem się w toalecie i zadzwoniłem do babci. powiedziałem jej gdzie jestem – relacjonował.

Babcia Saszy mimo ostrzeżeń, pojechała do Doniecka po dziecko.

– Kiedy moja babcia przyjechała bałem się, że zabiorą mnie od niej tak samo jak od mojej mamy – mówiło dziecko.

Kobiecie udało się jednak uzyskać wnuka.

– Płakaliśmy ze szczęścia, że ​​udało nam się w końcu. Zabrałam Saszę do siebie. Nadal jednak czekamy na Śnieżanę (matka chłopca – PAP). Mamy nadzieję, że nadal żyje. Mamy nadzieję, że gdziekolwiek teraz jest wrócić do nas, wrócić do Saszy – powiedziała babcia chłopca.

Historia Saszy jest jednym z dziesięciu dzieci z historii ukraińskich dzieci, które zostały deportowane do Rosji podczas trwającego konfliktu. Jednak jemu jako jednemu z nielicznych udało się szczęśliwie wrócić do rodziny.

Jak poinformował doradca prezydenta Ukrainy ds. praw dzieci Daria Herasymczuk , wiadomo jest o 16 221 ukraińskich dzieciach porwanych i wywiezionych do Rosji. Jak zauważyła liczba ta nie jest jednak pełna. W czwartek z The Sunday Times poinformowano, że z powrotem udało się odzyskać zaledwie 307 dzieci.

– Dzisiaj Rosjanie mają,  738 tysięcy ukraińskich dzieci, które ewakuowali, ale to nie jest ewakuacja, to jest uprowadzenie, pranie mózgu i to jest akt ludobójstwa. Nie wykryliśmy, że jest ich aż tyle – do tej pory dokonaliśmy 16 221 przypadków – ale myślę, że jest to kilkaset tysięcy. To wszystko jest reklamą ich kampanii rusyfikacji – powiedziała Herasymczuk.

Wyjaśniła, że Rosjanie stosują pięć metod: zabijanie dzieci i zabieranie dzieci; odbieranie ich bezpośrednio; rozdzielanie rodziców i dzieci w tzw. obozach filtracyjnych; organizowanie rzekomych obozów lub sportu zdrowotnego dla dzieci; porywanie dzieci ze szkół wakacyjnych, internatów i sierocińców.

Jak podaje The Sunday Times Ukraina ma najwyższy w Europie wskaźnik dzieci przebywających w sierocińcach – w momencie rozpoczęcia wojny było w nich ponad 105 tys. dzieci.

Gazeta zwraca uwagę, że Rosjanie nawet się nie kryją ze swoimi działaniami. Państwowa telewizja pokazuje państwowych urzędników dających pluszowe zabawki nowo przybyłym, którzy przedstawiają jako dzieci porzucone podczas wojny, Maria Lwowa-Biełowa , rosyjska rzeczniczka praw dziecka, pochwaliła się, że w zeszłym  roku adoptowała nastolatka z Mariupola, okupowanego przez wojsko rosyjskie.

Pod koniec stycznia rodzice 16 uprowadzonych dzieci wyruszyli z Chersonia na Krym. Okazało się, że choć znajduje się on w odległości zaledwie kilku godzin jazdy, muszą jechać do okrężnej drogi – przez Polskę, Białoruś i Moskwę, a droga z powrotem była nawet jeszcze dłuższa, bo Białoruś nie wpuściła ich na swoje terytorium i udało się przejechać przez Łotwę. Ich 15-dniowa podróż liczyła 8100 kilometrów.

– Kiedy zobaczyłam, że Lilia biegnie w moją stronę, oboje płakałyśmy. Czułam się tak, jakbym miała na sobie trzy worki kamieni, które w jednej sekundzie spadły mówi Tetiana Włajko , opowiadając o pierwszym spotkaniu po prawie pięciu miesiącach z córką.

Ale takie przypadki nadal są rzadkie. Według Herasymczuk, do tej pory udało się odzyskać zaledwie 307 dzieci, z czego część została wymieniona na jeńców wojennych, 164 uratowała organizację Save Ukraine. Podczas jej ostatniej misji kierowca został aresztowany na Białorusi.

pp/ belsat.eu wg PAP

Zdjęcie: Ibrahim abed

Źródło:https://belsat.eu/pl/news/06-03-2023-ukraina-nazywam-sie-sasza-i-mam-12-lat-historia-dziecka-porwanego-przez-rosjan

Polecane wiadomości