Kiedy spotkaliśmy ich w lesie, byli w złym stanie. Jeden z mężczyzn miał usztywnioną patykami nogi i płakał, drugi słaniał się, trzymając się za brzuch. Razem z nimi była jeszcze wychudzona, obolała i milcząca kobieta. Wkrótce okazało się, że prawie nie słyszy.
Cała trójka była w lesie prawie trzy tygodnie. Każda z tych osób przeżyła po 3-4 wywózki. W trakcie jednego z pushbacków kobieta została wepchnięta do rzeki, z której długo nie mogła się wydostać. Wszyscy byli zmarznięci, głodni i spragnieni oraz mieli białe, spuchnięte od wilgoci stopy. Polskie służby zniszczyły im telefony.
Daliśmy im ciepłą zupę, wodę i ubrania. Gdy poczuli się odrobinę lepiej, zaczęli się z nami dzielić swoimi historiami.
Jeden z mężczyzn studiował medycynę, bo chce pomagać ludziom. Wyjechał z kraju, w którym trwa wojna. Nie ma dokąd wrócić. Opowiadał nam o bestialstwie, którego doświadczył na granicy polsko-białoruskiej: o białoruskich służbach łamiących ludziom nogi i ręce, szczujących psami, niszczących jedzenie na oczach głodujących osób. A także polskich służbach stosujących przemoc i pryskających w oczy gazem łzawiącym.
Dlaczego Polska i Europa tak bardzo nas nie chcą? Jak można wrzucić do rzeki samotną, niedosłyszącą kobietę w środku nocy? Dlaczego żołnierze stosują przemoc? Przecież ja nie chcę zrobić nikomu krzywdy, chcę być lekarzem, chcę pomagać” – pytał.
Trójce osób spotkanych w lesie udało się skutecznie złożyć wnioski o ochronę międzynarodową w Polsce. Są już bezpieczne.
Wspieraj nasze działania 👉 www.egala.org.pl/wplac