Kryzys na granicy trwa od ponad 1,5 roku. Mur nie do końca spełnia swoją funkcję. Czy pojawią się nowe rozwiązania? Czy będziemy udawać, że nic się nie dzieje, a w lesie nie umierają ludzie?
Minęło 1,5 roku. Nadal pomagają nieliczni. To oni dają nadzieję, że jeszcze Polska…
Poniżej świeża relacja aktywistki stowarzyszenia Egala i Grupa Granica:
„Pewnego dnia, w pewnej wsi, na ulicy pojawiła się trójka ludzi niewyglądająca na tutejszych. Matka z ośmioletnim synkiem i starszy pan w pobitych okularach, wykrzywiony z bólu od wypadniętego dysku. A ponieważ byli ludźmi desperacko potrzebującymi pomocy, to jak ludzie, chcieli poprosić innych ludzi o pomoc.
Nie wiedzieli tylko, że na Podlasiu profilowanie rasowe działa tak dobrze, że ludzie o ich odcieniu skóry nie mogą nawet spokojnie pójść do sklepu po bułki bez obywatelskiego zatrzymania przez wojaków w cywilu. Że nawet jak jesteś tu na legalu, masz pracę, chatę, ale kolor skóry niezgodny ze wzornikiem Duluxu na odcienie bieli, to każde pojawienie się w przestrzeni publicznej grozi nękaniem i nieprzyjemnościami. Nie wiedzieli, bo i skąd?
Zapukali do czyichś drzwi, ktoś akurat przejeżdżał samochodem. Mieli szczęście. Zapukali do odpowiednich drzwi, odpowiednia osoba jechała tym samochodem. Spotkali ludzi, którzy w nich też zobaczyli ludzi.
Ośmioletni chłopiec z wodą chlupiącą w kaloszach, zziębnięty, głodny, z bolącym od bagiennej wody brzuchem uśmiecha się nieśmiało. Jest bardzo spokojny, na nic się nie skarży. Ani na przenikliwe zimno towarzyszące rozbieraniu z mokrych ciuchów w temperaturze odczuwalnej ok. 0 stopni, ani na ból, który pewnie towarzyszy jego stopom z objawami stopy okopowej (stopa okopowa u dzieci, kumacie?). Myślę sobie, że taki spokój i opanowanie muszą się brać stąd, że jak się urodziłeś w Damaszku 8 lat temu, to nie znasz świata, w którym jest bezpiecznie, spokojnie i dostatnio, więc zimno, głód czy fizyczny ból to norma, pikuś, nie ma o co płakać.
Pewnego dnia, w pewnej wsi, wydarzyło się wiele dobrego. Bo w naprawdę chujowych okolicznościach, ludzie dali sobie nawzajem dużo miłości i czułości. I ten, który się zatrzymał, i ten który otworzył drzwi, i te które przyniosły ciepłą zupę i herbatę, i ci, którzy w pośpiechu szukali pasujących suchych ubrań, i ta, która opatrzyła stopy, szepcząc słowa otuchy. I wreszcie ten starszy pan w pobitych okularach z wypadniętym dyskiem, który choć sam był słaby, nie zostawił obcej mu kobiety z dzieckiem na pastwę losu. Niech się Wam wszystkim wiedzie.”
Źródło: Stowarzyszenie Egala
Zdjęcie: Dorothe