Wczesnym rankiem dostajemy prośbę o pomoc od młodego chłopaka. Gdy do niego docieramy, okazuje się, że mamy przed sobą 14-latka. Jest poobijany i obolały. Chłopiec pochodzi z Sudanu – sytuacja w tym kraju uznawana jest za jedną z największych katastrof humanitarnych na świecie. Chce ubiegać się w Polsce o ochronę międzynarodową.
Dajemy chłopakowi ciepłe jedzenie i ubrania, i powiadamiamy Straż Graniczną. Idziemy w umówione miejsce.
Po drodze mija nas wojskowa ciężarówka, z pojazdu wyskakują żołnierze. Otaczają nas i zaczynają krzyczeć. 14-latek, który jest świadkiem całej sytuacji, jest przerażony. Nie wie, co się dzieje.
Tłumaczymy wojsku, że czekamy na powiadomiony już przez nas patrol, który w końcu nadjeżdża. Strażnik przyjmuje od nas dokumenty, a chłopcu każe stanąć w rozkroku z rękami opartym o maskę samochodu. Odbywa się przeszukanie. 14-latek zostaje skuty kajdankami. Bardzo się boi. Zaczyna płakać. Funkcjonariusz nie pozwala nam się do niego zbliżyć, mówi, że nie ufa ani nam, ani jemu. Odjeżdżają.
Nie udało nam się ustalić, gdzie przebywa obecnie chłopiec.