#AkcjaUkraina i kolejne pół roku działań za nami.
Krótkie podsumowanie.
Dajcie znać w komentarzach, o których z poruszonych aspektów chcielibyście dowiedzieć się czegoś więcej.
Akcja pomocy humanitarnej dla Ukrainy trwa.
Zamknęliśmy właśnie kolejne pół roku. Wyjątkowo niejednorodne i pełne komplikacji. Najpierw bardzo duże natężenie pracy i transport za transportem gdy jeszcze były z nami ciężarówki. Później zmagania, żeby dostosować akcję znów do busów. Skoncentrować się na lżejszych, mniejszych, a bardziej wartościowych przedmiotach. Jednak medycyna dla szpitali waży i zajmuje mniej, niż tony jedzenia, higieny i rzeczy z codziennych potrzeb. Z braku ciężarówek musieliśmy odmówić wsparcia niektórych placówkom. Nie da się łóżek szpitalnych wozić busami. Dobra, inaczej – da się. Jakieś jedno, do długiego busa się zapakuje po wielu trudach, ale to bez sensu. Lepiej zabrać sprzęt ratujący życie. Igły, bandaże, dreny, cewniki, nici chirurgiczne… Paczka takich nici 50 sztuk to ledwie 2 kg, a posłużą do ratowania czyjegoś życia. I to nie jednego. Zwłaszcza, gdy takich paczek wieziesz kilkadziesiąt… do różnych szpitali. W tym tych tuż przy froncie. Gdy dowiadujesz się gdzie co jest potrzebne, masz potężną, szczegółową listę i wpisujesz ile komu, to uświadamiasz sobie, jak ważny i cenny sprzęt właśnie przechodzi przez Twoje ręce. Jeszcze rzeczy tupu strzykawki, igły, wenflony, rzeczy do laryngoskopii… brzmią znajomo. Każdy się z nimi spotkał. Nie wywołują większych emocji. Natomiast jak przechodzisz do części związanej z operacjami, wpisujesz następne pozycje, już coraz bardziej obco brzmiące. Maska krtaniowa, rzeczy do respiratora, resuscytator nie tylko dla dorosłych, ale też dla dzieci! Kurde… w jak ciężkim stanie trzeba być, żeby tego potrzebować? A gdzie jeszcze specjalistyczne zaopatrzenie dla chirurgów? Przecież to już w ogóle – dla większości znane jedynie z seriali telewizyjnych.
Tyle, że tak… właśnie w takim stanie są pacjenci, którzy trafiają do szpitali przyfrontowych. Nie tylko do nich. Ostrzały miast i infrastruktury są w całej Ukrainie. To nie tylko żołnierze z urwaną nogą, poszarpani odłamkami, z pokiereszowaną twarzą. To też dzieci, które znalazły się gdzieś, gdzie akurat był atak, który przyleciał z dalekiej Rosji i miały zwyczajnie pecha. Nie zdążyły. Choć dzieci chroni się najbardziej. Są przyszłością tego narodu. To nadal cierpią w wyniku wojny. One, ich rodzice, bracia, siostry, ojcowie, dziadkowie, matki… Nie ma wyjątków. Przy froncie do najbliższych szpitali codziennie trafia fala nowych pacjentów. Ci, którzy są ustabilizowani, w nieco lepszym stanie, są odsyłani dalej – w głąb kraju, na kontynuację leczenia. Nie ma miejsca. Trzeba zrobić dla następnych. Tam też potrzeba sprzętu medycznego. Najbardziej – tego jednorazowego. Zużywa się w zastraszającym tempie. A w życiu nie zgadniesz, czego brakuje zawsze (wolontariusze jeżdżący na front – nie podpowiadać! Wiem, że WY wiecie).
Pampersów i/lub podkładów.
Takich dla dorosłych.
Zawsze, wszędzie, za każdym razem. Gdy zbieram informacje kto czego potrzebuje, dosłownie na każdej z list jest informacja, że brakuje podkładów i/lub pampersów. Dlaczego? Zgadnij.
Masz pacjenta, który przeszedł skomplikowaną operację. Obłożony opatrunkami praktycznie z każdej strony. Jego ciało jest tak poharatane, rozorane, że cieknie. Będzie tak leżał przez kilka dni, zanim najpoważniejsze obrażenia się zagoją. Zanim będzie można w niektórych miejscach dać inny opatrunek. Myślisz, że ile takich podkładów w tym czasie trzeba będzie zastosować? A to ledwie jeden pacjent.
Możesz powiedzieć, że to drastyczny przypadek. Ok. W pewnym sensie będziesz miał rację. To popatrzmy z innej strony. Pacjent ma połamane nogi. Leży już po operacji. I co, każesz mu iść do łazienki za każdym razem? Wstawać z łóżka, najczęściej samodzielnie, bo instytucja pielęgniarki jaką znamy w Polsce tam nie istnieje? Jeśli nie masz przy sobie członka rodziny, który przyniesie sobie krzesełko i będzie z Tobą siedział w sali, to nie ma komu Ci pomóc przejść nawet do toalety.
A propos toalet. Kolejny temat, który wyszedł w ostatnim pół roku. Stan sanitarny toalet w wielu miejscach odbiega od tego, co nazwalibyśmy dobrym. Pilnie potrzebują remontów, żeby raz – ułatwić życie pacjentom i personelu medycznego, dwa – zwiększyć szanse na brak powikłań przez podniesienie poziomu higieny/łatwości w ich utrzymaniu. Acz temat remontów nie od tego się zaczął.
W tym półroczu przeprowadziliśmy pilotażowo akcję wsparcia w odbudowie. Dzięki podarowanym przez jedną z sieci budowlanych materiałom, mogliśmy pomóc z remoncie placówki, która pod opieką ma duże grono młodzieży, dorosłych i mniejszych dzieci. Przez kilka tygodni trwało też szacowanie potrzeb w innych placówkach. Szkołach, przedszkolach, szpitalach, domach dziecka, domach samotnej matki, czy po prostu miejscach, gdzie różne organizacje, czy osoby prywatne poświęcają swój czas, siły i środki, aby przyjąć i opiekować się tymi, którzy stracili swoje domy i dobytek.
Efekty tego rekonesansu są wstrząsające. Znaczy – pewnie nie dla wszystkich. Wiem, że bardziej wstrząsający jest obraz rannego żołnierza leżącego na stole operacyjnym. Natomiast widok w miejscach, gdzie na dziesiątki dzieciaków są 4 toalety (bo np. reszta była w skrzydle, które zostało zbombardowane, albo po prostu są zepsute) swoje robi. Staram się odcinać od klęsk, wieści i bolączek, na które nie jestem w stanie nic poradzić.
Tyle, że tutaj mogę! My wszyscy możemy!
Dzięki zadeklarowanej współpracy z siecią budowlaną będziemy w stanie dostarczyć materiały budowlane potrzebne do remontów i odbudowy do wielu takich miejsc. Jasne, że nie wszystkie. Zawsze to jednak mocna pomoc i duży krok naprzód.
Tyle, że jest haczyk.
Nadal czekamy na ciężarówki. Bez nich nie ma szans, żeby cały projekt ruszył.
Później czeka nas jeszcze opłacenie ubezpieczenia dla nich. Zarówno na stronę polską, jak ukraińską, a to duuuuużo pieniędzy. Przynajmniej jak dla nas. Utrzymujemy całą akcję tylko z Waszych darowizn. Nie mamy żadnych subwencji państwowych, które pomagałyby nam działać. Teraz dostaliśmy wsparcie z NIW na naprawę jednego z busów które jeżdżą na Ukrainę (Hurra! i Wielkie dzięki 😊). Naprawę drugiego już musieliśmy pokryć sami.
Zadeklarowane przez jedną z sieci budowlanych kilkaset palet materiałów budowlanych (tak, nie przywidziało Ci się! Nie kilka-dziesiąt… kilka-SET) czeka na uruchomienie naszego programu wsparcia w odbudowie dla Ukrainy.
Bez ciężarówek, nie zdecyduję się podjąć takiego wyzwania i potwierdzić – tak, działamy! Zróbmy to!
To program przewidziany na najbliższe dwa lata, z możliwością przedłużenia.
Jednak wymaga bezwzględnie posiadania ciężarówki i środków na ich ubezpieczenie (o dodatkowych kosztach i wypłatach dla kierowców nawet nie wspominam…).
Zwróciliśmy się do konsorcjum ubezpieczeniowego o wsparcie w tej kwestii. Świeża sprawa, więc nie wiadomo co dalej. Czekamy też na finalne wieści z ministerstwa w sprawie ciężarówek.
A gdzie jeszcze w tym wszystkim zwierzęta, którym też pomagamy? Starsze osoby mieszkające poza miastami? Wsparcie dla wojskowych, bo niezależnie jaki kto ma stosunek do wojny – to też ludzie? Ważni, odważni i poświęcający się dla wszystkich, których zostawili w domach. Oni też mają potrzeby od małych, jak baton energetyczny, który można wsunąć do kieszeni, czy zupka chińska, po duże, którym kilka organizacji stara się sprostać i ich wesprzeć, gdy mają braki.
Tymczasem robimy to, co możemy, żeby nasze działania były najbardziej efektywne z możliwych w ramach naszych, ograniczonych, możliwości.
Nawet teraz przez Ukrainę jedzie konwój humanitarny z medycyną. Nie powiem Wam gdzie, jaki i dokąd zmierza. Dam znać gdy bezpiecznie wrócą.
Przy okazji wiozą paczki żywnościowe i z podstawowymi środkami higieny. Na trasie zawsze są osoby, które ich bardzo potrzebują.
Właśnie – paczki. I masa innych rzeczy.
Czyli przechodzimy do najważniejszego aspekty całej operacji. Ludzie.
Bez nich można stawać na rzęsach, a nic sensownego się nie zrobi. To gigantyczne zaangażowanie ludzi takich jak Krzysiek i Tomek ze Znaków Pamięci, jak Krzysiek i Paweł, którzy zazwyczaj siedzą za sterami ciężarówek, jak Michał i Renata z Folkowiska, jak Adrian i Justyna, jak Jadzia z mężem i przyjaciółmi. I masa innych osób, które w mniejszym bądź większym stopniu poświęcają siłę, czas i środki, aby pomagać. Niektórzy robią tylko to, praktycznie żyjąc pomocą humanitarną 24/7 i porzucając tzw. życie prywatne. Zawsze pod telefonem, zawsze w trasie, czy w magazynie. Inni dyrdają rano do pracy, żeby wrócić z niej wieczorem i zasiąść do robienia paczek, albo katalogowania sterty rzeczy medycznych, które odstawiają późną nocą, żeby złapać kilka godzin snu, bo rano znów do pracy. Jeszcze inni jeżdżą i dzwonią po firmach, organizacjach i instytucjach, aby uzyskać wsparcie finansowe, albo rzeczowe. A jeszcze inni, przypuszczam, jak większość z Was, dokładają swoją cegiełkę wrzucając jakąś wpłatę na naszą zbiórkę, PayPala albo bezpośrednio na konto. Każdy według własnych możliwości i chęci. Dla jednych mały kamyk będzie wystarczający, bo tymi kamykami obdarzają również wiele innych miejsc, dla innych, mocarzy, wielka belka stropowa będzie odpowiednia, bo mają na tyle siły.
Pamiętajcie, że każda z tych form pomocy jest ważna. Każda jedna. Nawet najmniejsza.
Mamy teraz czas zawirowań. Mam nadzieję, że już niedługo będziemy mogli wrócić do pewnego rytmu z naszymi wyjazdami. Tak czy inaczej – działamy. Nawet jeśli nie ma relacji na fb. Nawet jeśli nie ma tony zdjęć. My wciąż działamy.
Trzymajcie się ciepło i cieszcie życiem.
Udanych wakacji 😘
Agnieszka
Główny Koordynator Akcji Ukraina
💚https://zrzutka.pl/76urbu
💙SWIFT WBKPPLPP
Konto PLN PL 70 1090 2590 0000 0001 4990 8454
❤️PayPal: info@historiavita.pl
#AkcjaUkraina, #FundacjaHistoriaVita, #HistoriaVitaFoundation, #HistoriaVita, #PolandFirstToHelp, #WłączŚwiatłoUkrainie, #FundacjaZnakiPamięci, #Folkowisko, #WłączŚwiatłoUkrainie, #Ukraina, #HumanitarianAid, #HelpUkraine
#AkcjaUkraina #kolejne #pół #roku #działań #nami…
Żródło materiału: Fundacja Historia Vita