7.9 C
Warszawa
18 grudnia, 2024, 23:37
MigranciwPolsce.pl
"Urodziłam swoją córkę Gaję w 24 tygodniu ciąży, czyli na początku 6 miesiąca. Był to poród naturaln...

“Urodziłam swoją córkę Gaję w 24 tygodniu ciąży, czyli na początku 6 miesiąca. Był to poród naturaln…


“Urodziłam swoją córkę Gaję w 24 tygodniu ciąży, czyli na początku 6 miesiąca. Był to poród naturalny, spontaniczny. Nikt nie wie, czemu urodziłam tak wcześnie, ponieważ nic na to przez całą ciążę nie wskazywało. 12 marca trafiłam do szpitala z bólem brzucha i okazało się, że są to skurcze porodowe. Mimo leków podtrzymujących urodziłam Gaję.

Byłam w wielkim szoku i nie do końca dochodziło do mnie co się stało, ale wiedziałam, że muszę być silna dla córeczki. Bardzo zależało mi, by rozruszać laktacje, a wiedziałam, że stres nie jest w tym sprzymierzeńcem. Starałam się nie denerwować. Nie płakałam przy córce. Dużo płakałam samotnie i z mężem. Wypłakanie swoich emocji jest potrzebne. Nie tłumiłam tego – po to, by mieć siłę walczyć z Gają.

Byłam u niej codziennie. Dużo jej opowiadałam, czytałam, śpiewałam. Wierzyłam, że w ten sposób dam jej siłę. Dużo rozmawiałam z lekarzami, by dostać informacje z pierwszej ręki. Chyba podeszłam do pierwszych chwil bardzo zadaniowo.

Zaczęłam szukać informacji o wcześniakach. Niestety, nie ma ich dużo w internecie. Jednak to, co czytałam i to, co wiedziałam o dzieciach, pozwoliło mi uświadomić sobie, że czeka nas długa walka o życie i sprawność naszej córeczki. Wcześniaki to nie tylko małe istoty, które muszą urosnąć. To dzieci, które walczą o życie i spotkają na swojej drodze całą masę problemów. Ich walka zazwyczaj jest długa i musimy uzbroić się w cierpliwość.

Niestety musimy też liczyć się z najgorszym. Rodząc w 24 tygodniu ciąży, czyli na granicy przeżywalności wiedziałam, że moja córeczka ma przed sobą bardzo ciężką drogę.

Moja córeczka była w szpitalu pół roku. Przez te pół roku nie byłam w szpitalu tylko 3 razy. Siły odbierało mi zmęczenie całą sytuacją, życie w stresie. Utrzymywanie laktacji. Odbierał mi siły brak zrozumienia, z czym się borykamy, brak wiedzy i przykre komentarze. “Urośnie, wyjdzie ze szpitala i będzie zdrowa”. Każdy dzień był dla nas niewiadomą i każdego dnia bałam się, co usłyszę na OIOMie. Na początku każdego dnia byłam bombardowana tekstami: “Stan stabilny, ale krytyczny. Dobrze, że żyje, bo dziś ma sepsę”, “Dobrze, że żyje, bo dziś miała wylewy’. Miałam cięższe momenty, gdy widziałam codziennie krytyczne momenty życia innych dzieci, a czasem też najgorsze chwile przegranej walki innych dzieci.

Głównie wsparcie dostałam od męża i rodziny. Na szczęście w szpitalu też byłam pod opieką psychologa, doradcy laktacyjnego, dostałam informację i wsparcie od wspaniałych lekarzy i pielęgniarek. Dostaliśmy też w szpitalu kilka poradników o wcześniakach. W szpitalu, w którym rodziłam dostałam pokój na oddziale ginekologii, z dala od innych kobiet z dziećmi. Moja córeczka po porodzie została przetransportowana na OIOM i była w inkubatorze. Ciężki by był dla mnie widok innych kobiet w ciąży bądź z dziećmi.

Znalazłam grupy na facebooku o wcześniakach. Szukałam tam pocieszenia i pozytywnych historii o wcześniakach z 24 tygodnia ciąży. Niestety czasem na tych grupach musimy się też liczyć z negatywnymi opiniami bądź z nieprzemyślanymi komentarzami, np. “trzymam kciuki, moje dziecko z 25 tygodnia po 5 dniach walki zmarło”. Nie do końca takiego pocieszenia szukałam, chociaż też jeszcze bardziej zrozumiałam, że muszę liczyć się z każdą możliwą sytuacją…

Teraz, gdy Gaja ma 8 miesięcy, wciąż czytam poradniki o wcześniakach, jestem na grupach facebookowych, często wracam do “Powitalnika” Stowarzyszenia Mudita. Sama zaczęłam też pisać na swoim instagramie @anna_kobus_travels przydatne informacje dla rodziców wcześniaków.

Zyskuję podwójną siłę pomagając innym rodzinom w podobnych sytuacjach. Dużo czytam i dużo rozmawiam z lekarzami i staram się dzielić z innymi swoją wiedzą.

Siły dodaje mi też moja córeczka. Jest bardzo dzielną i waleczną dziewczynką. Jest Cudem życia i cudem medycyny. Pierwszą operację perforacji jelit miała w 5 dobie życia ważąc zaledwie 450 gramów i sepsę. Przeszła ją bez komplikacji i pokazała nam, jak jest silną osobą. Pokazała, jaką ma wolę życia.

Duże wsparcie, które dodaje mi siły mam również w innych rodzinach, które spotkaliśmy przez te pół roku w szpitalu. Z niektórymi nawiązaliśmy przyjazne relacje i jesteśmy w stałym kontakcie. Jedziemy wszyscy na tym samym wózki i fajnie trzymać się razem i się wzajemnie wspierać.

Razem wygramy wszystko.” 💜

Dziękujemy Ani za podzielenie się bardzo osobistą historią.
Pamiętajcie, że warto sięgać po pomoc – profesjonalną oraz płynącą od innych osób w podobnej sytuacji. Łatwiej przetrwać trudne chwile, gdy jesteśmy otoczeni siecią wsparcia.




Żródło materiału: Stowarzyszenie MUDITA

Polecane wiadomości