MigranciwPolsce.pl
Od USA po Tajlandię. Setki tysięcy Rosjan znalazły nową ojczyznę. Czy to zjawisk…

Od USA po Tajlandię. Setki tysięcy Rosjan znalazły nową ojczyznę. Czy to zjawisk…


Jak donosi Biełsat:
Od USA po Tajlandię. Setki tysięcy Rosjan znalazły nową ojczyznę. Czy to zjawisko wiąże się tylko z wojną?

Jeszcze przed rozpoczęciem pełnowymiarowej inwazji na Ukrainę wielu Rosjan wyjeżdżało na stałe z kraju. Służby i media amerykańskie donosiły na przykład o tym, że granicę z Meksykiem nielegalnie przekroczyło – lub oczekiwało na jej przekroczenie – razem z Latynosami tysiące Rosjan miesięcznie. Część została złapana przez służby graniczne. Rosjanie wykupywali wczasy w Meksyku, bo nie potrzebowali wiz do tego kraju (dopiero po latach władze Meksyku wprowadziły ograniczenia). Na miejscu od razu zaczynali szukać przemytników, którzy pomogliby im przekroczyć granicę. Na niektórych przemytnicy już czekali, bo w internecie pełno było ogłoszeń organizacji takiego przerzutu – wystarczyło tylko wpłacić zaliczkę na podane konto (często w bitcoinach). Jak zwykle przy takich zjawiskach, wielu ludzi padało ofiarą oszustów i tracili oszczędności życia.

USA przyjmowały też legalnie Rosjan posiadających wysokie kwalifikacje (np. informatyków, którzy są jedną z największych zawodowych grup rosyjskich “nomadów” XXI wieku) albo uciekających z powodów politycznych (np. prześladowanych za udział w opozycyjnych demonstracjach). Podobnie w Europie Zachodniej. Rosjanie osiedlali się w zwłaszcza w Niemczech. Ale i do Polski jeszcze przed pełnowymiarową wojną przyjeżdżali emigranci polityczni i poszukujący pracy. Internet rosyjski pełen był ogłoszeń o pracy w Europie, w tym właśnie w Polsce.
Oczywiście nie wszyscy emigranci to przeciwnicy Putina, bo znanych jest wiele przypadków, że rosyjscy emigranci w Europie czy USA demonstrowali – nierzadko agresywnie – swoją miłość do “russkiego miru”. Ale jeśli chodzi o tę najnowszą falę, to wielu z nich ma sprecyzowane polityczne poglądy i odrzuca to, co się dzieje w Rosji i co robią władze rosyjskie. Zwykle kierowali się kombinacją paru czynników – względami politycznymi, poszukiwaniem osobistego szczęścia i,, w przypadku mężczyzn ucieczką przed wojskiem.

– Sytuacja w Rosji była bardzo przerażająca. Czułem, że coś się szykuje – powiedział w rozmowie z Radiem Swoboda jeden z takich emigrantów – Piotr, programista z północy Rosji, który opuścił ją jeszcze przed 24 lutego 2024 roku.

Razem z żoną zdecydowali się na wyjazd z Rosji tuż przed inwazją. Radio Swoboda zastrzega, że Piotr to nie jest prawdziwe imię.

Wolność w Gruzji

Jak wielu Rosjan, najpierw pojechali do Turcji, potem do Gruzji. Z powodów kosztów życia przenieśli się na jakiś czas do Tajlandii, gdzie jest jeszcze taniej. Jako informatyk Piotr może pracować z dowolnego miejsca na Ziemi. Ostatecznie jednak powrócił z żoną do Tbilisi, gdzie mieszka wielu Rosjan. Mimo, że z nagłówków portali wynika, że w Gruzji jest kryzys polityczny i problemy z prawami człowieka, to z jego perspektywy Gruzja, zwłaszcza stolica, wydaje się na tle Rosji wciąż oazą wolności.

– Chcielibyśmy tu zostać. Gruzja jest jakoś nam bliska duchowo, jest tu rodzaj wolności – powiedział.

Po rozpoczęciu pełnowymiarowej inwazji na Ukrainę exodus jeszcze bardziej się wzmógł. Zwłaszcza wobec ogłoszonej jesienią 2022 roku mobilizacji. Świat obiegły obrazy tłumów młodych mężczyzn koczujących granicy z Gruzją czy Kazachstanem. Niektórzy zostawali w tych krajach, gdzie rozumie się język rosyjski, niektórzy podróżowali dalej. Z powodu sankcji wizowych i podróżnych wprowadzonych przez kraje zachodnie Rosjanom trudno do nich się dostać. Dlatego wybierają kraje byłego ZSRR (Kaukazu i Azji Centralnej), Tajlandię, Turcję, Egipt, Indie, Indonezję czy – jeśli ktoś może udokumentować żydowskie pochodzenie – Izraela. Wielu Rosjan, zwłaszcza przedsiębiorców albo muzułmanów, osiadło w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Na przykład swoją siedzibę ma tam firma Pawła Durowa, twórcy aplikacji społecznościowej Telegram. Wielu Rosjan pracuje zdalnie (nierzadko dla firm rosyjskich), ale wielu też wtapia się w miejscowe społeczeństwa albo znajduje pracę w rozwijających się w tych krajach sektorach obsługujących Rosjan, Białorusinów i Ukraińców, zarówno emigrantów jak i turystów. Np. w branży rozrywkowej i kulturalnej.

Wielu rosyjskich artystów (muzyków, kabareciarzy, filmowców) też opuściło Rosję i jakoś udaje im się kontynuować karierę za granicą, także dzięki istnieniu tam rosyjskiego rynku i odbiorców ich sztuki. To samo dotyczy niezależnych dziennikarzy, którzy znajdują pracę w licznych rosyjskojęzycznych portalach i innych redakcjach. Choć ostatnio ich przyszłość stanęła pod dużym znakiem zapytania po tym, jak administracja Trumpa zawiesiła działanie USAID. Ci najbardziej znani się tego nie obawiają, mają swoje popularne konta wideo na portalach społecznościowych, które mają łącznie wiele milionów widzów. Zresztą ta właśnie popularność i zasięgi były jednymi z powodów, dla których Kreml rozpoczął blokowanie serwisu YouTube w Rosji.

Skala rosyjskiej emigracji jest trudna do oszacowania. W 2023 roku media podawały różne liczby, nawet do 2 milionów emigrantów (choć najczęściej padały liczby około 1 miliona). Najnowsze szacunki emigracyjnego portalu The Bell, pochodzące z lata zeszłego roku, wskazują, że około 650 tysięcy Rosjan mieszka za granicą. Inny emigracyjny portal, The Moscow Times, podkreśla, że rzeczywiście część z tych, którzy wyjechali we wcześniejszych latach, wróciło do kraju. Powody były różne. Tacy ludzie najczęściej wracają – mimo, że w przypadku mężczyzn grozi im wysyłka na front – bo nie widzą jednak perspektyw za granicą albo z powodów rodzinnych i osobistych. To samo zjawisko powrotów można też zauważyć w przypadku Ukraińców i Białorusinów, których część już wróciła do kraju na stałe bądź podróżują między ojczyzną a “drugą ojczyzną”. Im jednak jest łatwiej podróżować między krajami: dla Ukraińców, którzy nie są objęci obowiązkiem wojskowym, podróże są łatwo dostępne. Białorusini, mimo różnych ograniczeń, mogą jeździć nawet do Europy. Dla Rosjan wiele bram jest naprawdę zamkniętych.

The Moscow Times zauważa jednak, że generalnie ci, którzy mieli wrócić do Rosji, już wrócili, a ci, którzy mieli pozostać na stałe za granicą, już do kraju na stałe nie wrócą.
Radio Swoboda pisze, że badania przeprowadzone przez socjologów z kilku europejskich krajów wskazują, że większość tych, którzy opuścili Rosję od 2023 roku, było zaangażowanych politycznie (choćby tylko w internecie), ma wyższe wykształcenie i była nieco lepiej sytuowana finansowo niż przeciętny Rosjanin. Ci nowi rosyjscy emigranci są zwykle w wieku między 20 a 40 lat, wielu już w Rosji pracowało na własny rachunek jako właściciele firm lub freelancerzy, w branży informatycznej, usługowej (np. tzw. branża beauty) albo szeroko pojętej branży kreatywnej. Można się zresztą o tym z łatwością przekonać, bo media społecznościowe pełne są popularnych wideoblogerów i influencerów rosyjskiego pochodzenia mieszkających za granicą. Nie zawsze nawet prowadzone są one po rosyjsku. Kierowane są do różnych widzów i mają różną treść. Od poważnej, politycznej albo naukowej po modową czy rozrywkową.

Inna rozmówczyni Radia Swoboda, Marina, jest osobistym coachem biznesu. To imię jest prawdziwe, ale ona również prosi, żeby nie ujawniać jej pełnych danych. Widać w tym, że emigranci wciąż lękają się służb swojej ojczyzny. Nawet jeśli nie osobiście, to boją się o bliskich w Rosji.

Marina przeniosła się do nadmorskiego Batumi w Gruzji już w lutym 2022 roku. Powiedziała, że zdała sobie sprawę, że nie jest w stanie dalej pracować w Moskwie. Dlatego sprzedała mieszkanie i kupiła nowe w Gruzji i w tym kraju zamieszkała.

– Kiedy tu przyjechałam, od razu miałam poczucie wolności. W Moskwie jesteś zawsze pod presją, ale tu możesz powiedzieć co chcesz i robić co chcesz. Nikt nie boi się tu policji. Pomaga ludziom, a nie ich prześladuje – przekonuje Marina.

Przyznała, że w związku z tym na początku zszokowana protestami, kryzysem politycznym w Gruzji i brutalnością służb w ich tłumieniu. Z jej wypowiedzi wynika, że na początku obawiała się, że będzie jak w Rosji, ale teraz wskazuje, że protesty wciąż trwają i nie wiadomo wciąż “jak to się zakończy”. To jej zdaniem kolejna różnica między Gruzją a Rosją, gdzie “wszystko wiadomo”.

Następna rozmówczyni to Olga, fryzjerka z obwodu leningradzkiego. Razem z mężem i trójką dzieci wyjechała do Hiszpanii ponad 2 lata temu. Groziło im, zwłaszcza mężowi, niebezpieczeństwo, bo w internecie otwarcie krytykował inwazję na Ukrainę, a także został ukarany grzywną za udział w protestach przeciwko wojnie (na początku były one jeszcze możliwe w Rosji). Wystąpili o azyl polityczny w Hiszpanii, bo doszli do wniosku, że są ku temu możliwości stwarzane przez hiszpańskie prawo.

– Wśród różnych rzeczy wyjaśniliśmy, że mój mąż może zostać w Rosji uwięziony za swoje antywojenne poglądy, a mój syn może zostać powołany do armii i wysłany na wojnę – powiedziała.

I rzeczywiście, według jej słów dostali azyl polityczny w Hiszpanii szybko. W kraju tym kobieta otworzyła salon fryzjerski dla rosyjskojęzycznych imigrantów żyjących w Hiszpanii (a więc także pewnie ukraińskich uchodźców). Zarabia więcej niż mąż, który ma problemy z pracą. Ale do Rosji nie planują ani nawet nie mogą wrócić.

Indywidualne szczęście

Radio Swoboda powołując się na wspomniane europejskie badania socjologiczne wskazuje też, że mimo że większość rosyjskich emigrantów ma sprecyzowane poglądy polityczne, to woli już nie angażować się w politykę w nowym kraju. Często nawet byli bardziej chętni do zabierania głosu mieszkając w Rosji. Wynika to z tego, że skupiają się na osobistych sprawach. Portal porównuje dzisiejszą rosyjską emigrację do exodusu z Rosji po dojściu do władzy bolszewików. Większość przedstawicieli ówczesnej “białej” emigracji w pierwszym lub w drugim pokoleniu wtopiła się w społeczeństwa krajów, w których osiedli i dziś np. tylko nazwisko przypomina o rosyjskich korzeniach przodków. Komentator The Moscow Times Władimir Ruwinski pisze, że większość z tych, którzy jeszcze nie wrócili, najprawdopodobniej nigdy nie wróci już do Rosji.

Wędrówki ludów

Warto też spojrzeć na to zjawisko szerzej. Na świecie zachodzą wielkie zmiany i dotyczą nie tylko Rosji, wojny na Ukrainie czy naszego regionu. Od lat już widać nasilające się zjawisko migracji i wędrówek. Nie chodzi tylko np. o migrantów z krajów ogarniętych wojną lub represjami czy krajów tzw. globalnego Południa. Także mieszkańcy krajów wolnych i uważanych za bogate przenoszą się w poszukiwaniu lepszej pracy czy tańszych czynszów do innych krajów, i to nawet trochę biedniejszych.

Sprzyja temu rozwój komunikacji. Zarówno jeśli chodzi o transport, jak i komunikacji cyfrowej. W coraz większej ilości branż można pracować zdalnie lub hybrydowo z dowolnego zakątka Ziemi. Oczywiście Donald Trump i Elon Musk zapowiadają, że ukrócą globalizację i migrację i nawet sporo w tym kierunku robią (cła, deportacje itd), ale wydaje się, że co najwyżej dokonają jej korekty. Wszak za nową administracja USA stoi, a wręcz w jej centrum stoi Dolina Krzemowa i branża nowych technologii. Wbrew temu co mówią, zainteresowana jest ona globalizacją, lecz tak, by ona i USA miały z tego jeszcze więcej korzyści. Poza tym sam Trump mówi już o przesiedleniach ludności i “międzynarodowych ludziach”, którzy mieliby np. osiedlać się w Strefie Gazy w miejsce wysiedlonych mieszkańców. Brzmi to z jednej strony niezbyt poważnie, a nawet przypomina XX-wieczne zbrodnicze praktyki. Z drugiej strony – nie trzeba Trumpa. Ludzie różnych narodowości sami masowo ruszają w drogę, a w czołówce tego globalnego trendu są Rosjanie.

Marcin Herman / belsat.eu

Redakcja może nie podzielać poglądów autora



#USA #Tajlandię #Setki #tysięcy #Rosjan #znalazły #nową #ojczyznę #Czy #zjawisk..

Żródło materiału: BIEŁSAT

Polecane wiadomości