Chłopcy trafiający na ulicę, uzależniają się od kleju. Potrzebny jest ośrodek, w którym przejdą detoks i leczenie. Do ukończenia projektu potrzebna jest Twoja pomoc.
W Makululu powstał dom dziecka dla chłopców żyjących na ulicy i dla tych, którzy z powodu ubóstwa całe dnie spędzają poza domem i szkołą – pracują, żebrzą, zbierają plastik. Zaczynają wąchać klej, uzależniają się i potrzebują specjalistycznej pomocy. Zauważył to ks. Michał Wziętek i postanowił działać. Trwa budowa ośrodka dla dzieci uzależnionych i z zaburzeniami psychicznymi. W Domu Nadziei podopieczni odbędą terapię i detoks, otrzymają pomoc psychologa i opiekunów.
Na placówce budynki są w trakcie budowy. Prace rozpoczęły się w styczniu 2022 roku. Docelowo powstaną tam trzy budynki. W pierwszym – prawie ukończonym – będzie pokój zabiegowy, gabinet dla psychologa i lekarza oraz biuro. Trzeba jeszcze podłączyć wodę i założyć fotowoltaikę. W drugim budynku chłopcy będą mieć sypialnie, jadalnię, świetlicę, a opiekun pokój oraz do dyspozycji będzie mała kuchnia. W trzecim będzie izolatka dla chorych, żeby nie zarażali pozostałych.
Czas leczenia będzie indywidualny. Jeśli chłopcy byli krótko na ulicy to może wystarczą trzy miesiące, żeby mogli zamieszkać w Ciloto i wrócić do szkoły. Inni mogą potrzebować pół roku, roku. Nie będzie sztywnego czasu leczenia, wszystko będzie ustalane indywidualnie. Na razie wszyscy chłopcy od razu trafiają do Ciloto, a potrzebują pomocy medycznej i terapeutycznej, muszą przejść detoks pod nadzorem przygotowanej kadry. Bez detoksu trudno im wytrzymać ten pierwszy czas bez kleju, zagłuszyć głód narkotykowy. W Domu Nadziei zatrudniony będzie psycholog, podopieczni będą pod opieką pielęgniarki i lekarza.
Wiek? Nie ma dolnej granicy. „Trudno przewidzieć, bo każdy potrzebuje indywidualnego podejścia. Najmłodszy nasz podopieczny ma 6 lat, był już na ulicy, żebrał, zbierał butelki, namawiali go do wąchania kleju. Przez pierwsze tygodnie często płakał. Teraz mijają dwa miesiące, jak jest u nas i już nie płacze. Jest rezolutny, czasami jak z nim rozmawiasz, to jakbyś z dorosłym rozmawiał – opowiada ks. Michał – A górna granica to 18 lat. Dla starszych potrzebny jest kolejny ośrodek. Oczywiście, jeśli kogoś przyjęliśmy wcześniej i osiąga pełnoletność, to zostaje z nami. Kończy szkołę średnią, dajemy mu zawód”.
Jedna osoba z kadry z Ciloto jest streetworkerem, kilka razy w tygodniu jeździ na ulice, spotyka się z chłopcami, monitoruje, czego potrzebują i czy pojawiają się nowi. Na ulicę wychodzą wieczorami i w nocy. Chłopcy z ulic doskonale znają samochód z logiem Don Bosco. Często sami podbiegają i zagadują.
Codzienność na ulicy jest brutalna. Chłopcy walczą o lepsze warunki, czyli na przykład możliwość nocowania w budce telefonicznej. Klej jest dla nich ucieczką od emocji i samotności. Uzależniają się szybko, a wyjście z nałogu jest trudne i czasochłonne. Nawet gdy czasem wydaje nam się, że ktoś sobie nie poradzi, bo za długo żyje na ulicy i uciekał z domu dziecka, to nie wolno go skreślić. Nigdy nie można tracić nadziei.
Źródło: https://fundacjadonbosco.org
Wesprzyj FUNDACJĘ DON BOSCO