Materiał przygotowany przez:
Hugh Schofielda
BBC News, Paryż
Program reform prezydenta Macrona stoi w obliczu przełomu, ponieważ francuskie związki zawodowe organizują w czwartek dzień masowych strajków i protestów przeciwko jego planom cofnięcia wieku emerytalnego.
Nowa ustawa, która ma przejść przez parlament, podniesie oficjalny wiek, w którym ludzie mogą przestać pracować z 62 do 64 lat.
Pociągi międzymiastowe i podmiejskie są poważnie zakłócone.
Wiele szkół i innych instytucji publicznych jest zamkniętych. Na lotnisku Orly w Paryżu co piąty lot został odwołany.
W paryskim metrze normalnie działają tylko dwie linie bez maszynisty.
W Paryżu i innych miastach spodziewane są duże demonstracje, które przyciągną dziesiątki tysięcy osób, gdzie policja będzie działać w przypadku przemocy ze strony ultralewicowych infiltratorów z „czarnego bloku”.
Zgodnie z propozycjami przedstawionymi na początku tego miesiąca przez premier Élisabeth Borne, od 2027 r. ludzie będą musieli pracować 43 lata, aby kwalifikować się do pełnej emerytury, w przeciwieństwie do obecnych 42 lat.
Okrzyknięta przez rząd niezbędnym środkiem ochrony francuskiego systemu emerytalnego, reforma okazuje się głęboko niepopularna wśród opinii publicznej – 68% twierdzi, że jest przeciwnych, wynika z sondażu IFOP przeprowadzonego w tym tygodniu.
Wszystkie związki zawodowe w kraju – w tym tak zwane „reformistyczne” związki, które rząd miał nadzieję pozyskać na swoją stronę – potępiły ten środek, podobnie jak lewicowa i skrajnie prawicowa opozycja w Zgromadzeniu Narodowym.
„W czwartek mury Pałacu Elizejskiego muszą drżeć” – powiedział we wtorek lider Partii Komunistycznej Fabien Roussel.
Ponieważ jego partia Renesansu nie ma większości w Zgromadzeniu, prezydent Francji Emmanuel Macron będzie zmuszony liczyć na poparcie około 60 posłów konserwatywnej partii republikańskiej. Choć w zasadzie opowiadają się za reformą emerytalną, to nawet niektórzy z nich ostrzegają, że mogą głosować przeciw.
Ponieważ proces parlamentarny ma potrwać kilka tygodni, Macron stoi w obliczu toczącej się kampanii opozycji, z kolejnymi dniami działań prawdopodobnie w nadchodzących dniach. Najgorszym skutkiem dla rządu byłyby strajki w transporcie, szpitalach i na stacjach paliw – skutecznie doprowadzając kraj do zastoju.
Analitycy polityczni zgodzili się, że trudno ocenić nastroje w kraju, więc nie można było przewidzieć, czy skala ruchu będzie wystarczająca, by zmusić prezydenta do odwrotu. Gdyby tak się stało, oznaczałoby to koniec poważnych reform tej, drugiej kadencji.
Z jednej strony inflacja, kryzys energetyczny i ciągłe doniesienia o zaniedbanych usługach publicznych wywołały u wielu ludzi uczucie niepokoju i irytacji. Zły wizerunek prezydenta Macrona poza dobrze prosperującymi miastami przyczynił się do powstania „żółtych kamizelek” cztery lata temu i równie dobrze może zrobić to ponownie.
Ale z drugiej strony ankieterzy stwierdzili również poczucie rezygnacji wśród wielu osób, które nie identyfikują się już z „starymi” ruchami społecznymi, w których specjalizują się związki zawodowe. Wielu będzie też zbyt zaniepokojonych utratą dziennego dochodu strajkować.
Premier odwołał się do zasady „solidarności międzypokoleniowej”, aby uzasadnić decyzję o wydłużeniu pracy. W systemie francuskim bardzo niewiele osób ma osobiste plany emerytalne powiązane z inwestycjami kapitałowymi.
Zamiast tego emerytury emerytów są wypłacane z tego samego wspólnego funduszu, do którego co miesiąc wpłacają osoby pracujące. Pracownicy wiedzą, że po przejściu na emeryturę skorzystają z takiego samego traktowania.
Rząd twierdzi jednak, że system zmierza ku katastrofie, ponieważ stosunek osób pracujących do emerytów gwałtownie się zmniejsza. Z czterech pracowników na emeryta 50 lat temu, wskaźnik ten spadł do około 1,7 obecnie na emeryta i będzie dalej spadał w nadchodzących latach.
Prezydent Macron podjął wcześniejszą i bardziej ambitną próbę zreformowania systemu pod koniec 2019 r., ale wyciągnął wtyczkę, gdy uderzył Covid. Ten drugi plan był częścią jego zeszłorocznego manifestu reelekcyjnego – kluczowym argumentem rządu w walce o opinię publiczną.
Aby złagodzić skutki reformy, Élisabeth Borne obiecała łatwiejsze sposoby wcześniejszego przejścia na emeryturę dla osób wykonujących niebezpieczne lub wymagające fizycznie prace; kroki mające na celu zachęcenie osób starszych do powrotu na rynek pracy; oraz wyższą gwarantowaną emeryturę minimalną.
Opozycja twierdzi, że w tej chwili system nie jest technicznie deficytowy, więc nie ma pilnej potrzeby działania. Mówi się, że istnieją oszczędne alternatywy dla zmuszania ludzi do dłuższej pracy, takie jak obniżenie emerytur dla lepiej sytuowanych.
Mówi też, że ciężar reformy poniosą najbiedniejsi. Są to osoby, które zwykle rozpoczynają pracę wcześniej, więc normalnie uzyskały prawo do pełnej emerytury w wieku 62 lat. Teraz będą musiały pracować dwa dodatkowe lata bez dodatkowego świadczenia.
To siódma francuska reforma emerytalna od czasu, gdy prezydent François Mitterrand obniżył wiek emerytalny do 60 lat w 1982 roku.
Każda kolejna próba odwrócenia tej zmiany prowadziła do masowego sprzeciwu na ulicy – choć w większości przypadków reforma ostatecznie przeszła. Na przykład w 2010 r. Nicolas Sarkozy podniósł wiek emerytalny do 62 lat, mimo tygodniowych protestów.
Źródło materiału w języku angielskim: https://www.bbc.com
Zdjęcia i materiały filmowe: https://www.bbc.com