Jak donosi Biełsat:
12 lutego uwolnieni zostali dwaj białoruscy więźniowie polityczni i jeden obywatel USA. Amerykański Departament Stanu twierdzi, że Łukaszenka nic za to nie otrzymał. Ale czy może coś dostać w przyszłości? I czego USA mogą chcieć od Łukaszenki?
Troje uwolnionych już opuściło Białoruś. Do Wilna przyjechali dziennikarz Radia Swaboda Andrej Kuzniejczyk, opozycyjna działaczka Alena Mauszuk i obywatel USA, którego danych nie ujawniono. Szefowa emigracyjnego białoruskiego gabinetu (mającego główną siedzibę w Wilnie) Swiatłana Cichanouskaja publicznie podziękowała administracji USA, w tym prezydentowi Donaldowi Trumpowi, sekretarzowi stanu USA Marco Rubio i innym dyplomatom amerykańskim.
Rubio wezwał ze swojej strony Mińsk do uwolnienia wszystkich więźniów politycznych. Jednocześnie Departament Stanu zapewnił, że uwolnienie wspomnianej trójki było “jednostronnym gestem ze strony władz Łukaszenki”, a Mińsk “niczego nie otrzymał w zamian”.
Rzeczniczka prasowa Łukaszenki Natalla Ejsmant stwierdziła, że nowa administracja USA przedstawiła też Mińskowi inne prośby, ale nie podała więcej szczegółów. Z kolei główny doradca Cichanouskiej Franak Wiaczorka powiedział, że Waszyngton regularnie naciska na Mińsk w kwestii więźniów politycznych, jednak dopiero “jakieś owoce zaczęło to przynosić w ostatnich tygodniach, i wczorajsze uwolnienia to rezultat wysiłków amerykańskich dyplomatów”. Dodał, że “obowiązkowo będzie to kontynuowane.
Eksperci, z którymi rozmawiał Biełsat, wskazali, że rozmowy między USA a władzami Białorusi o uwolnieniu więźniów politycznych prowadzone były jeszcze za poprzedniej administracji Joe Bidena. Co więcej, USA mają stanowisko specjalnego wysłannika do spraw zakładników (chodzi więc także o amerykańskich obywateli w aresztach, więzieniach lub koloniach karnych Białorusi, Rosji i innych nieprzyjaznych USA krajów). Takiego przedstawiciela wyznacza prezydent. Specjalne biuro takiego wysłannika działa przy Departamencie Stanu USA. Dla każdej administracji USA to ważna kwestia.
Waler Kawaleuski, szef Agencji Współpracy Euroatlantyckiej powiedział w rozmowie z Biełsatem, że w zeszłoroczne rozpoczęcie rozmów między Waszyngtonem a Mińskiem o uwolnieniu więźniów politycznych zbiegło się z początkiem ułaskawiania i uwalniania przez Łukaszenkę więźniów na podstawie przesłanek “humanitarnych”. Obecne uwolnienia to, jak podkreśla ekspert, efekt prowadzonych od miesięcy rozmów. Według niego “amerykańska strona udowodniła, że można prowadzić rozmowy z reżimem i osiągać konkretne cele”.
Anton Piańkouski, amerykanista ze wspomnianego niezależnego białoruskiego ośrodka podkreślił, że mało możliwe, by w tych rozmowach bezpośrednio uczestniczyły białoruskie emigracyjne siły polityczne. Przypomniał, że reżim Łukaszenki nie postrzega ich inaczej jak wrogów. Dlatego, jak dodał, uczestnictwo kogoś z obozu Cichanouskiej mogłoby doprowadzić do zerwania rozmów między USA a reżimem Łukaszenki, bo dyktatora “te osoby stresują”. Jednak według Piańkouskiego możliwe jest, że przedstawiciel demokratycznych sił był jakoś zaangażowany na ostatnim etapie, kiedy wspomniani więźniowie polityczni już byli na Litwie.
Nie jest wykluczone przy tym, że w tych uwolnieniach także i Łukaszenka osobiście nie odgrywał aktywnej roli. Tak uważa inny nasz rozmówca, analityk polityczny Wadzim Mażejka. Według niego z jednej strony dla reżimu to oczywisty krok: jeśli chcesz mieć dobry kontakt z amerykańską administracją, to nie możesz liczyć od razu na to, że będziesz “grać jak równy z równym” i trzeba najpierw samemu zrobić jakiś gest. Z drugiej strony, Mażejka wskazuje, że ten krok został zrobiony w kontekście rozmów między Donaldem Trumpem a Władimirem Putinem i po wymianach więźniów między USA a Rosją. Według eksperta możliwe jest, że Łukaszenka w całej tej sprawie “nie był zupełnie podmiotowy” i musiał wpisać się w relacje Putina i Trumpa, Moskwy i Waszyngtonu.
Nasz rozmówca podkreśla, że uwolnienie więźniów politycznych – Białorusinów to zawsze pozytywne wydarzenie, bo na wolność wychodzą niewinni ludzie. Dodał, że otoczenie Łukaszenki może wierzyć w co chce, nawet w nierealne rzeczy. Wskazał, że w ciągu ostatnich lat łukaszenkowskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych pozbywa się profesjonalistów albo sami odchodzą i w związku z tym wyraził wątpliwość, czy w resorcie dyplomacji w Mińsku w ogóle są jeszcze kompetentni amerykaniści. Jego zdaniem ze strony dyplomacji białoruskiej celem maksimum może być wizyta Trumpa w Mińsku, a celem minimum nie pogarszanie relacji z USA, np. żeby uniknąć nowych sankcji i nowych ostrych amerykańskich oświadczeń wobec Łukaszenki. Dla reżimu, według Mażejki, może być korzystny powrót ambasadora USA do Mińska i wznowienie działalności ambasady (dziś jej tymczasowa siedziba jest w Wilnie).
Dlatego, jak dalej argumentuje ekspert, Mińsk może być zainteresowany wymianą każdej liczby więźniów politycznych za jakiekolwiek korzyści. Wskazał, że na Białorusi i tak represje wciąż są stosowane na szeroką skalę, aresztowani są kolejni ludzie, więc można “bez końca zbierać więźniów politycznych i ich uwalniać”, bo to dla reżimu “zasoby”, które można “uzupełniać”, których “nie żal”.
Kawaleuski uważa, że lista życzeń Łukaszenki wobec USA może być dowolnie długa i obejmować kwestie handlowe i gospodarcze, zniesienie sankcji, zdjęcie ograniczeń w relacjach dyplomatycznych i politycznych, a także kwestie bezpieczeństwa.
– Białoruś znalazła się w nadzwyczaj złożonej sytuacji – wyjaśnia Kawaleuski. – Jest agresorem w wojnie przeciwko Ukrainie, ale jednocześnie Białoruś jest przedmiotem szczególnej uwagi, zainteresowania ze strony Kremla. Kreml nie ukrywa swoich ambicji, różnymi sposobami wzmacnia kontrolę nad Białorusią.
Ekspert dodał, że dziś nie ma w przestrzeni publicznej żadnych informacji, które wskazywałyby na to, że Łukaszenka za uwolnienie więźniów politycznych dostał cokolwiek od USA. Według niego najważniejsze dla Łukaszenki obecnie jest to, żeby przyciągnąć uwagę administracji Trumpa. A kwestia uwięzionych obywateli USA to zgodnie z amerykańską kultura polityczną zawsze “problem prezydenta”. I poprzez uwolnienie obywateli USA (bo wcześniej uwolniona została inna obywatelka USA, o której również nie było wiadomo publicznie) uwaga Trumpa kieruje się też na Łukaszenkę, podobnie jak Łukaszenka trafia na nagłówki zachodnich mediów w już nie tak negatywnym kontekście jak zwykle.
Dlatego nawet jeśli materialnie reżim nic od USA za uwolnienie więźniów politycznych nie otrzymał, to z punktu widzenia Łukaszenki “warto było”. Zwłaszcza, że może mieć nadzieję, że ten krok przybliża moment, kiedy będzie można z Amerykanami rozmawiać o jakiejś formie normalizacji relacji. A kontakty z USA, według słów Kawaleuskiego, mogłyby pomóc “zbalansować” sytuację zależności od Rosji, która osiągnęła “punkt krytyczny”. Przypomniał, że w swoim “wyborczym” programie Łukaszenka zapisał zachowanie niepodległości Białorusi jako priorytet na najbliższe 5 lat, co może oznaczać, że martwi się zależnością od Rosji i gotów jest zwrócić się o jakąś formę pomocy do innych krajów.
Z kolei Piańkouski nie wierzy, że Łukaszenka nic dla siebie nie wytargował. Nie wyklucza, że USA po cichu mogły pójść na jakieś “miękkie” ustępstwa, na przykład w kwestii państwowego przewoźnika lotniczego Belavia, który chce wznowić połączenia z Zachodem. Zresztą, już w zeszłym roku uwolniony w ramach wielkiej wymiany między Rosją a Zachodem rosyjski dysydent Ilia Jaszyn wyraził opinię, że Łukaszenka uwalnia więźniów politycznych w zamian za objęte sankcjami części do samolotów. Piańkouski nie wyklucza również, że “miękkim” ustępstwem ze strony USA mogłoby być “nie zauważenie czegoś”. Zgodnie z jego słowami, nawet jeśli nic konkretnego Łukaszenka nie dostał w zamian, to najważniejsze dla niego jest to, że przyciągnął uwagę amerykańskich władz i Białoruś znowu jest “na agendzie”.
– Oczywiście, Łukaszenka bardzo chciałby znowu znaleźć się na radarze Donalda Trumpa. Pamięta jak było, przepraszam za wyrażenie, dobrze za pierwszej kadencji Trumpa. Wtedy z nim rozmawiali. Dogadywali się w sprawie ropy, dogadywali się w sprawie więźniów politycznych. Trwały jakieś negocjacje. Nie widzieli go tylko jako dyktatora, z którym nie można w ogóle rozmawiać. Potępiać, wyrażać “głębokie zaniepokojenie”. Wszystkie te moralizatorskie dyplomatycznie oświadczenia… – powiedział Piańkouski. – A przecież można jakoś tak jak biznesmeni, dogadać się! Łukaszenka bardzo dobrze rozumie tą logikę. I pamięta, jak było mu dobrze.
Kawaleuski twierdzi z kolei, że w skali światowej gospodarka Białorusi jest “nieznacząca”, więc w tym sensie nie ma niczego z zakresu ekonomii, co Łukaszenka mógłby zaproponować Trumpowi, który jak wiadomo jest tymi kwestiami bardzo zainteresowany. Ale zainteresowany jest też stabilizacją i trwałym pokojem na Ukrainie i to może być właśnie to, o czym może rozmawiać z Trumpem i gdzie ich interesy mogą być zbieżne.
Jednocześnie Kawaleuski wyraził niepokój, że Putin może omówić z Trumpem swój punkt widzenia na Białoruś i swoje wpływy na Białorusi. W tym sensie, z punktu widzenia Trumpa, Łukaszenka może być tylko “młodszym partnerem” Putina, a Białoruś może nie być na tyle ważna, żeby jeszcze targować się z “drugim Władimirem”. Dlatego Łukaszenka musi, według Kawaleuskiego, włożyć jeszcze duży wysiłek w to, żeby Waszyngton uznał go za przynajmniej do pewnego stopnia podmiotowego i godnego zaufania partnera, z którym można budować normalne relacje. Nie jest jednak jasne, czy Łukaszence się to uda.
A czego Trump może chcieć od Białorusi? Według Mażejki Białoruś nie jest i nie będzie dla niego priorytetem, ale w jego administracji są ludzie z białoruskimi korzeniami, którzy bywali na Białorusi, więc mogą jakoś oddziaływać na Trumpa i przekazywać mu doświadczenie. Jednocześnie, wątpliwe jest, by Trump i jego ekipa mieli jakikolwiek konkretny plan wobec Białorusi, ale z pewnością chcą uzyskać na tym kierunku “punkty dyplomatyczne” poprzez uwalnianie swoich ludzi.
– Przyszedł silny Trump, wyszli mu naprzeciw – rekonstruuje narrację obozu Trumpa białoruski ekspert.
Wskazuje, że poza tym jest zainteresowanie Białorusią w szerokim kontekście bezpieczeństwa regionalnego, nie tylko jeśli chodzi o wojnę na Ukrainie. Jego zdaniem USA mogą widzieć w Białorusi możliwość wpływania na ograniczenie tranzytu towarów z Chin do Europy. A jak wiadomo administracja Trumpa widzi w Chinach głównego rywala USA, przynajmniej w sferze ekonomicznej.
Mażejka podkreśla, że generalnie polityka Trumpa jest wciąż nieprzewidywalna i jest to jej zarówno słaba jak i silna strona.
– Można spodziewać się jakichś niespodzianek, i dobrych i złych. Ale jednocześnie może zdarzyć się coś ciekawego. Widzimy przecież propozycje Trumpa, by zrobić z Palestyny swego rodzaju riwierę. Delikatnie mówiąc, gdzie Palestyna, a gdzie riwiera! No, ale według takiej logiki, nie można wykluczyć, że Trumpowi może przyjść do głowy zrobienie z Białorusi przykładu idealnej demokracji w Europie Wschodniej – mówi pół żartem, pół serio Mażejka.
Piańkouski wskazuje na amerykański kontekst. Mówi, że administracja Trumpa przede wszystkim chce pokazać Amerykanom, że jest dużo bardziej skuteczna i proaktywna, niż poprzednia administracja i dlatego chce osiągnąć szybkie sukcesy. Uwolnienie więźniów politycznych bardzo w tym pomaga. Przypomina, że reżim Łukaszenki twierdzi, że to amerykańska strona pierwsza się zwróciła, co według niego jest możliwe. Piańkouski auważa, że amerykańscy dyplomaci dostali instrukcje, by jeszcze bardziej aktywnie zabiegać o uwolnienie więźniów politycznych i amerykańskich zakładników na całym świecie. Dodał, że obecna administracja USA stosuje tzw. dyplomację nacisków.
– Albo jeszcze mocniejsze sankcje, albo róbcie to co chcemy – wyjaśnia ekspert.
Wskazuje, że ta logika stosowana jest nawet wobec sojuszników USA, jak Kanada czy kraje europejskie. Ale naciski to, jak podkreśla, nie cała polityka.
– Sankcje to przede wszystkim instrument. Nie można mówić, że sankcje to jakakolwiek oddzielna polityka, dzięki której można osiągnąć zmianę reżimu. Nigdy, jeśli popatrzymy na podręczniki historii XX wieku, sankcje nie obaliły reżimu. To instrument dyplomacji, to zaproszenie do rozmów z pozycji siły: “Możemy was uderzyć. Albo róbcie co chcemy, ale będzie wam jeszcze gorzej – tłumaczy obrazowo Piańkouski.
Kawaleuski dodaje, że problemem dla Łukaszenki i dyplomacji jest właśnie owa nieprzewidywalność administracji Trumpa, nie wiedzą bowiem, czego tak naprawdę USA chcą od Białorusi. Zwłaszcza że, jak argumentuje ekspert, Trump postrzega międzynarodową politykę jak biznesmen i może nie dostrzegać znaczenia Białorusi jako takiej dla europejskiej stabilności. Dlatego, jak dodał, nie można nawet wykluczać porozumień, które będą niekorzystne dla Białorusi, podobnie jak dla Ukrainy czy Europy.
Zdaniem Kawaleuskiego, gdyby Białoruś była wolna, mogłaby skuteczniej rozmawiać z Trumpem i w ogóle z USA, miałaby więcej do zaoferowania i więcej mogłaby ugrać dla kraju. Panuje jednak reżim Łukaszenki. Jedyne co może jakoś łączyć politykę reżimu i białoruskich sił demokratycznych wobec USA to szukanie takich argumentów, by USA były za niepodległością i suwerennością Białorusi.
Aleś Nawaborski, MaH / belsat.eu
#lutego #uwolnieni #zostali #dwaj #białoruscy #więźniowie #polityczni #jeden #obywat..