Jak donosi Biełsat:
Białoruscy bibliotekarze i bibliotekarki zetknęli się z nowym problemem. Nie wiedzą, co zrobić z książkami, które zostały uznanych przez reżim Łukaszenki za „ekstremistyczne”. Udostępnianie ich może grozić odpowiedzialnością karną.
Tacciana (imię rozmówczyni zostało zmienione ze względów bezpieczeństwa) pracuje w jednej z białoruskich bibliotek od ponad 30 lat. I, jak mówi, od momentu upadku ZSRR biblioteki publiczne nie przeżywały tak trudnego okresu, jak obecnie.
– Jakby Stalin wstał z grobu – podkreśla nasza rozmówczyni. – Po 2020 roku książki lub niektóre dzieła pewnych autorów zaczęły być uznawane za „ekstremistyczne”. Od kilku lat zaczynam dzień pracy nie od czytania ulubionych gazet (te już nie są drukowane), ale od studiowania listy materiałów ekstremistycznych – sprawdzając, czy jest coś nowego, za co ja, moje kierownictwo i czytelnicy możemy zostać pociągnięci do odpowiedzialności. Myślałam, że nigdy nie będzie gorzej niż wtedy, gdy zmuszano nas do zaklejania stron książek z „niepożądanymi” utworami Dunin Marcinkiewicza (Wincenty Dunin Marcinkiewicz, jeden z pierwszych klasyków białoruskiej literatury – belsat.eu), a następnie usuwania go z półek. Ale nie… W ciągu ostatnich kilku lat pojawiło się tak wiele niewygodnych książek i autorów, że biblioteki, nawet nasze rejonowe, nie nadążają z klejeniem, wycinaniem, chowaniem, wydzieraniem…
Aresztować albo spalić
Według naszej rozmówczyni problem przybrał na tyle szeroką skalę, że w zeszłym miesiącu bibliotekarze zostali zaproszeni na spotkanie w lokalnym komitecie wykonawczym miasta (białoruski odpowiednik urzędu miasta), gdzie z całą powagą decydowano, jak postępować z zakazanymi książkami.
– Jeden z urzędników zaproponował, aby je zutylizować, a dokładniej spalić. Byliśmy zszokowani. Zaczęliśmy przekonywać, zarzekać się, że nikomu nie wydamy tych książek. W końcu, po kilku kolejnych spotkaniach, na które zaproszono tylko kierowniczkę naszej biblioteki, zdecydowano, że „zanim nastaną lepsze czasy” książki należy zdjąć z półek, opieczętować, zamknąć, wyznaczyć osobę odpowiedzialną i „zdać relację z wykonanej pracy”. Zdaję sobie sprawę, jak to brzmi, ale zgodziliśmy się – to był jedyny sposób, aby nie stracić książek i sprawić, że nie zostaną zniszczone – wyjaśnia Tacciana.
Jak mówi nasza rozmówczyni, w jej bibliotece, a także we wszystkich bibliotekach rejonu (chodzi o jeden z rejonów obwodu witebskiego) dla książek stworzono specjalne „areszty”.
– Wydzielono osobne pomieszczenie dla „zakazanych książek”. Przeniesiono do niego wszystkie „ekstremistyczne” książki, a następnie każdą z nich opieczętowano. Żeby, nie daj Boże, ktoś nie odważył się po nie sięgnąć – mówi z irytacją kobieta. – Tylko kierowniczka biblioteki ma klucz do tego pomieszczenia. To znaczy, że jest w pełni odpowiedzialna za sekretny pokój. Myśleliśmy, że się to skończy. Że książki będą tam po prostu leżeć i czekać na lepsze czasy. Ale nie.
„W najlepszym wypadku straci stanowisko, w najgorszym – pójdzie do więzienia”
Niedawno, jak mówią pracownicy, w bibliotece doszło akcji prowokatora:
– Nasze miasto jest dość małe. Prawie wszystkich naszych czytelników znamy osobiście lub z widzenia. Przychodzi do nas długoletni czytelnik. Do zeszłego roku uczył się w pobliskiej szkole, teraz – w miejscowym technikum, jest zameldowany pod starym adresem. Wiemy o tym, bo prowadzimy karty czytelników. Prosi o „Rok 1984” George’a Orwella. Książka jest zakazana, ale znamy chłopaka! To dobre dziecko. Kiedy chodził do szkoły, brał udział w olimpiadach, uczył się w naszej bibliotece. Zawsze dużo czytał. Daliśmy mu książkę z naszych magazynów (kilka egzemplarzy „zakazanych” zostawiliśmy na wszelki wypadek, na własną odpowiedzialność). A 30 minut później przychodzi mężczyzna, który wygląda na cywila i pyta, czy może rozmawiać z dyrektorem. Pokazał legitymację – śledczy z międzyrejonowego wydziału Komitetu Śledczego.
Dyrektorka biblioteki została oskarżona o rozpowszechnianie materiałów ekstremistycznych na podstawie artykułu 19.11 Kodeksu Karnego Białorusi. Pracownicy są przekonani, że była to celowa prowokacja. Ich zdaniem najprawdopodobniej chłopak przyszedł na zlecenie “organów”. Potem dowiedzieli się przez znajomych chłopaka, że jego ojciec faktycznie w nich pracuje.
Zarówno dyrektorka, jak i bibliotekarka, która wydała książkę, usłyszały zarzuty i dostały informację, że mają czekać na wezwanie do sądu.
– Następnie nasza kierowniczka została wezwana na dywanik w miejskim komitecie wykonawczym i dano jej jasno do zrozumienia, że w najlepszym wypadku straci stanowisko, a w najgorszym – może trafić do więzienia razem z bibliotekarką. Obie są oskarżane i wykroczenie, za które możliwą karą jest grzywna lub areszt – mówi Tacciana.
Zarówno dyrektorka, jak i bibliotekarka, która wydała książkę, usłyszały zarzuty i dostały informację, że mają czekać na wezwanie do sądu. Tacciana relacjonuje, że kierowniczka biblioteki została wezwana na dywanik w miejskim komitecie wykonawczym i dano jej jasno do zrozumienia, że w najlepszym wypadku straci stanowisko, a w najgorszym – może trafić do więzienia razem z bibliotekarką. Obie są oskarżane o wykroczenie, za które możliwą karą jest grzywna lub areszt.
„Zrobić porządek z ekstremistyczną literaturą”
Jak dowiedzieli się pracownicy biblioteki ze swoich źródeł, lokalne władze otrzymały polecenie, aby wreszcie „zrobić porządek z ekstremistyczną literaturą”.
Już w ubiegłym roku władze zapowiadały usuwanie zakazanej literatury na podstawie specjalnych zezwoleń. Nawet urzędnicy wysokiego szczebla twierdzili, że ciężko będzie zniszczyć wszystkie „ekstremistyczne” książki, poza tym specjaliści czasami potrzebują ich do pisania prac naukowych lub śledztw. Wiadomo również, że białoruska Biblioteka Narodowa przechowuje zakazane książki w specjalnym magazynie, ale żadne prawo nie określa dokładnie, kiedy można je wydać czytelnikom. Jednocześnie reżim nadal dba o to, aby „zakazana” literatura nie docierała do czytelników – by nie była sprzedawana w sklepach, w internecie i, jak widać, nie była wydawana w bibliotekach.
– Interesujemy się ogólnie całą literaturą, ale oczywiście priorytetowo traktujemy literaturę historyczną, ponieważ teraz takie tematy są na topie, są ważne. Jest to rehabilitacja nazizmu, którą czasami można znaleźć w materiałach drukowanych. Dlatego zwracamy uwagę na taką literaturę – tak sprawę skomentowała w zeszłym roku szefowa wydziału prokuratury w Witebsku Maryna Zaprudskaja.
Wydawnictwa również potwierdzają, że represje były już wcześniej, ale nigdy nie na taką skalę, jak po 2020 roku.
– Ta sytuacja nie pojawiła się teraz. Było tak już w 2013, 2014, 2017 roku. Drukowano książki, które mogły być kontrowersyjne jeszcze przed wydarzeniami z 2020 roku. Ale w zasadzie nie miały one charakteru, który całkowicie nie zgadzałby się z “ogólną linią”. Po 2020 roku pojawiły się wątpliwości dotyczące tych książek – skomentował wicedyrektor jednego z wydawnictw.
Obecnie, jak udało nam się dowiedzieć, prokuratura prowadzi kontrole dotyczące dostępności, wydawania i sprzedaży zakazanych książek nie tylko w bibliotekach. Księgarnie są ciągle sprawdzane pod kątem obecności „ekstremistycznej” literatury.
Wykryte w księgarniach „zakazane książki” są konfiskowane, a sklepy otrzymują upomnienia. Najczęściej mowa jest o odpowiedzialności administracyjnej, ale czasami sprawa może zakończyć się postępowaniem karnym. W niektórych przypadkach dochodzi do likwidacji firmy. To samo dotyczy sprzedaży książek w Internecie. Platformy sprzedażowe również otrzymują ostrzeżenia za podejrzane książki.
W jaki sposób książki stają się „ekstremistyczne”?
Okazuje się, że każda białoruska prokuratura rejonowa ma komisję, która sprawdza książki pod kątem „poprawności”. Jeśli fakty zawarte w książce wydają się komisji wątpliwe lub sprzeczne z oficjalną polityką, lub ideologią, materiały na jej temat są kierowane do sądu. Literatura jest określona jako „ekstremistyczna” na mocy orzeczenia sądu.
Materiały uznane za ekstremistyczne na Białorusi znajdują się na tak zwanej republikańskiej liście materiałów ekstremistycznych. Istnieją jednak również bardziej nieformalne rodzaje zakazów. Na przykład książka może zostać potajemnie zakazana w państwowych księgarniach lub prywatne księgarnie mogą być poddawane presji, aby usunąć niechcianą literaturę z półek. Dzieje się tak często po apelach prorządowych aktywistów, takich jak taśmowa donosicielka Wolha Bondarawa, która często znajduje w książkach „propagandę LGBT+” lub „nazizm”.
Obecnie na liście materiałów ekstremistycznych znajdują się dziesiątki książek i dzieł. Lista jest regularnie aktualizowana przez białoruskie Ministerstwo Informacji. W ten sposób, na przykład, zakazane zostały praktycznie wszystkie dzieła klasyka białoruskiej literatury Wincentego Dunin Marcinkiewicza (na podstawie decyzji sądu rejonowego w Żytkowiczach). Paradoksalnie pomnik poety stoi w centrum Mińska, a w 2023 roku w kraju obchodzono 215. rocznicę urodzin pisarza.
Zakazana jest obecnie też powieść historyczna „Kłosy pod sierpem twoim” Uładzimira Karatkiewicza, poświęcona powstaniu styczniowemu, która bardzo drażni władze. Okazało się, że wpisanie książki na listę zaproponował dyrektor Biblioteki Narodowej Wadzim Hihin, który gloryfikuje pacyfikatora powstania z 1863 roku Michaiła Murawjowa. Zdaniem Hihina powieść nie przyczynia się do „kształtowania określonej pamięci historycznej” u białoruskich uczniów.
Zakazane są również powieści „Psy Europy” Alhierda Bacharewicza, i „Ojczyzna: historia” Uładzimira Arłowa, z której historii Białorusi uczyło się niejedno pokolenie białoruskich dzieci. Zdelegalizowano zbiory sowieckiej dysydentki Łarysy Heniusz, opozycjonisty i poety Uładzimira Niaklajewa, emigracyjnej poetki Natalii Arseniewej, pisarki i literaturoznawczyni Lidzii Arabej… Z bibliotek szkolnych zniknęły dzieła białoruskiej Noblistki Swiatłany Aleksijewicz i kilkudziesięciu innych pisarzy zniknęły, ponieważ szkoły otrzymały listę autorów, których książki powinny zostać wycofane z użytku. Większość zakazanych pisarzy to członkowie Związku Pisarzy Białoruskich, zlikwidowanego przez władze w 2021 roku. Ton białoruskiej literaturze obecnie nadaje proreżimowy Związek Pisarzy Białorusi.
Co grozi za dystrybucję dzieł „ekstremistycznych pisarzy”?
„Dystrybucja materiałów informacyjnych, znajdujących się na liście materiałów ekstremistycznych, a także produkcja, publikacja, przechowywanie lub transport w celu dystrybucji takich materiałów […] pociąga za sobą grzywnę w wysokości od dziesięciu do trzydziestu jednostek bazowych (od 480 do 1400 zł – belsat.eu) […], prace społeczne lub areszt administracyjny” – czytamy w art. 19.11 Kodeksu wykroczeń.
Jeśli chodzi o osobiste biblioteki, jeśli funkcjonariusz znajdzie zakazaną książkę, na przykład podczas przeszukania, może zostać postawiony zarzut „dystrybucji materiałów ekstremistycznych”.
Nadzieja Wolnaja, ksz, jb/ belsat.eu
#Białoruscy #bibliotekarze #bibliotekarki #zetknęli #się #nowym #problemem #Nie #wiedzą #zrobić #ksi..