-0.6 C
Warszawa
21 listopada, 2024, 22:53
MigranciwPolsce.pl
Białoruska propagandystka Ksienia Lebiadziewa na antenie telewizji Biełaruś 1 przeprowadziła „dzienn...

Białoruska propagandystka Ksienia Lebiadziewa na antenie telewizji Biełaruś 1 przeprowadziła „dzienn…


Jak donosi Biełsat:
Białoruska propagandystka Ksienia Lebiadziewa na antenie telewizji Biełaruś 1 przeprowadziła „dziennikarskie śledztwo”, mające na celu wybielić sowieckie służby specjalne.

Według niezależnych historyków i świadków na terenie podmińskiego lasku Kuropaty znajdują się zbiorowe groby dziesiątek tysięcy ofiar stalinowskiego terroru. Propagandystka twierdzi, że to nieprawda i próbuje udowodnić, że Kuropaty to element operacji oczerniania Związku Sowieckiego.

Zbiorowe groby w Kuropatach zostały odkryte dla opinii publicznej w 1988 r. przez białoruskiego opozycjonistę Zianona Paźniaka (nazwanego przez Lebiadziewą agentem zachodnich specsłużb). Na miejscu pojawiły się krzyże upamiętniające pochowanych. Niewielki pomnik ustawiła na początku lat 90. ambasada USA – w 1994 r. kwiaty przy nim złożył odwiedzający Białoruś prezydent USA Bill Clinton.

Kuropaty zawsze uwierały Alaksandra Łukaszenkę, który w swojej polityce historycznej wychwalał czasy sowieckie. Ponadto były one szczególnym miejscem dla jego przeciwników. Co roku, do 2020 r., organizowali oni marsze pamięci, przypominając o ofiarach NKWD.

Przed dojściem do władzy Łukaszenki obszar uroczyska uznano za zabytek chroniony prawem. Kuropaty przez lata znajdowały się pod opieką działaczy społecznych. Naturalnie uroczyska nie odwiedzali przedstawiciele władz. Za to kwiaty regularnie składali tam ambasadorzy krajów zachodnich.

Łukaszenkowskie władze dotychczas nie posunęły się do usunięcia miejsca pamięci, ale wielokrotnie dochodziło do przypadków gdy „nieznani” sprawcy łamali pamiątkowe krzyże czy oblewali farbą upamiętnienia. Do masowej akcji usuwania krzyży doszło w 2019 r. po tym, jak Łukaszenka nakazał „zrobienie porządku” w miejscu pamięci. Spotkało się to z protestami społecznymi.

Reżim Łukaszenki prawdopodobnie postanowił ostatecznie rozprawić się z przeszkadzającym mu miejscem pamięci. Przygotowaniem do tego może być właśnie program Lebiadziewej. Propagandystka do omawiania tematu wybrała eksperta Alaksandra Pławinskiego – płk. Wojsk Wewnętrznych MSW, członka prołukaszenkowskiej Komunistycznej Partii Białorusi.

Lebiadziewa razem z Pławinskim odwiedzili podmiński lasek. Ekspert rozpoczął od demaskowania symboliki użytej do upamiętniania ofiar. Jego zdaniem wieniec z drutu kolczastego na jednym z krzyży świadczy, że nie był to „know-how” Paźniaka, ale że został on skopiowany z krzyża ustawionego w Katyniu, upamiętniającego polskich oficerów.

Pławinski stwierdził też, że na ponad 300 odkopanych szczątków rzekomo nie znaleziono „ani jednego krzyżyka”, z czego wysnuwa wniosek, że byli to Żydzi, choć powszechną praktyką w więzieniach NKWD było odbieranie skazanym na rozstrzelanie wszystkich rzeczy osobistych.
Pławinski utrzymuje, że ostatnie badania archeologiczne przeprowadzono w 1998 r. I według ich wyników odkryto tam jedynie łuski do nabojów. To jego zdaniem dowód, że nie ma tam więcej grobów. A małe wgłębienia w ziemi nazywa pozostałościami po stanowisku karabinu maszynowego, który był narzędziem zbrodni Niemców.
Tymczasem do dziś wszystkie czynności śledcze były prowadzone przez łukaszenkowskie organy, a dokumenty NKWD nie zostały ujawnione.

Dowodem, że NKWD nie popełniała zbrodni w Kuropatach, mają być też dwa zdjęcia lotnicze okolic. Na pierwszym z 1941 r. widać las. Według Pławinskiego na drugim zdjęciu (którego nie pokazał) z 1942 las miał być już wyrąbany, co ma świadczyć o tym, że zbrodni dokonywali Niemcy, a nie sowieckie służby.

Ksienia Lebiadziewa w swoim programie zaprezentowała także nagranie wizyty zachodnich dyplomatów w Kuropatach, na którym propagandystka zadaje im prowokacyjne pytania, czy wiedzą „że mają ręce we krwi” i „jak śpią w nocy”.

Na koniec prowadząca doszła do sedna sprawy, porównując Kuropaty do Katynia, gdzie jej zdaniem również przyjmowana jest „kłamliwa” wersja, że polscy oficerowie zostali straceni przez sowieckich funkcjonariuszy.

Propagandystka twierdzi tak, choć do dziś rosyjskie władze na oficjalnym poziomie nie wycofały się z przyznania, że autorami zbrodni katyńskiej były sowieckie władze. Niemniej w kremlowskiej propagandzie trwają próby podważenia tej wersji i zrzucenia winy na Niemców. Z okazji ostatniej rocznicy zbrodni katyńskiej państwowa rosyjska agencja TASS opublikowała szereg zeznań niemieckich żołnierzy, którzy przyznawali się do udziału w zbrodni. Zostały one jednak sporządzone zaraz po wojnie, gdy władze Związku Sowieckiego starały się przypisać winę Niemcom



#Białoruska #propagandystka #Ksienia #Lebiadziewa #antenie #telewizji #Biełaruś #przeprowadziła #dzienn..

Żródło materiału: BIEŁSAT

Polecane wiadomości