Jak donosi Biełsat:
Po mediach społecznościowych krąży w ostatnich miesiącach ten sam żart, wypowiadany przez różnych komików, w tym, co ważne, niemieckich. Ciekawe, że niezależnie od siebie różni satyrycy wpadli równolegle na to samo.
W żarcie tym chodzi mniej więcej o to, że Niemcy to przykład, że w życiu nigdy nie jest za późno, wystarczy wiara w siebie i ciężka praca, aż wszyscy cię zaakceptują takim jakim jesteś. I rzeczywiście, minęło o 80 lat, a cała Europa prosi Niemcy, by się uzbroiły i poszły via Polska i Ukraina na Moskwę.
Żart nawet niezły, ale serio – rzeczywiście może już czas porzucić dawne lęki i resentymenty. Dziś to już inne Niemcy (choćby dlatego, że to kraj wielonarodowy i wieloetniczny). Owszem, drugie miejsce AfD w wyborach może budzić lekką grozę, ale ostatecznie przecież Niemcy dokonali rozsądnego wyboru. A nie o każdym narodzie w dzisiejszych szalonych czasach tak można powiedzieć.
Wróćmy do historii, ale nie II wojny światowej i Adolfa Hitlera. Po 1945 roku zachodnie Niemcy były (za wyjątkiem końcowego okresu zimnej wojny) militarnym karłem. Sami w sumie tego chcieli, bo mogli przeznaczać pieniądze na swoją społeczną gospodarkę rynkową i państwo dobrobytu, z których są tak dumni. Poza tym Europa (czytaj – Francja i Wielka Brytania) i USA wolały słabszych militarnie Niemiec.
Po zakończeniu zimnej wojny zjednoczone państwo jeszcze bardziej przycięło wydatki na obronność, właściwie do symbolicznych rozmiarów. Owszem, niemiecki przemysł zbrojeniowy jest jednym z największych na świecie, ale wiele jego nowoczesnych produktów nawet nigdy nie trafia do Bundeswehry, bo ją nie nie nie stać. W różnej skali dotyczyło to wszystkich innych krajów europejskich. Nawet Francji i Wielkiej Brytanii, które co prawda zachowały lepsze armie i wyższe wydatki na obronność, ale i tak wojska tych krajów jeszcze 30 lat temu były dużo potężniejsze.
Wszystko oczywiście zmieniło się najpierw po rozpoczęciu pełnowymiarowej rosyjskiej inwazji na Ukrainę, a ostatecznie po dojściu do władzy w USA Donalda Trumpa. Nie tylko zwija on amerykański parasol nad Europą (na razie głównie w słowach, ale to słowa wręcz niszczące światowy ład), ale wręcz szantażuje Europę. Dosłownie, grożąc odebraniem Danii Grenlandii (to już nie groźby, to nakierowana polityka), i pośrednio. Dogadując się z Władimirem Putinem nie tylko ponad głowami Ukrainy, ale też całej Europy. Którą z kolei Trump nazywa nasty (okropną, obrzydliwą) i planuje po Kanadzie i Meksyku wojnę handlową także z UE.
Dlatego nie dziwi kompletne odrzucenie – nie tylko przez polityków europejskich, ale też europejską opinię publiczną (za wyjątkiem oczywiście krajów o silnych nastrojach prorosyjskich jak Słowacja czy Węgry) – całego performance’u “rozmów pokojowych” USA – Rosja. Bo to w dużej mierze performance.
Oczywiście, może Trump szczerze wierzy w wielki deal USA-Rosja nie tylko w sprawie Ukrainy, ale też interesów dwustronnych, Chin itd. Ale nie zna Rosji jak my Europejczycy i nie wie, że Putin ciągle będzie chciał więcej i więcej i żadnym partnerem być nie może. Że takie resety z Rosją nigdy nie wychodzą, a do tego ośmielają ja do dalszych agresji.
Zanim Trump się o tym przekona, może być już za późno, nie tylko dla Ukrainy. Stąd Europa zaczyna przechodzić na tryb gospodarki wojennej i polityki wojennej. Sygnał dały najpierw Francja i Wielka Brytania odnawiając, zupełnie jak przed I wojną światową, ententę (serdeczny sojusz). Potem Londyn i Paryż, po dojściu Trumpa do władzy, mocno zaczęły forsować swoją ideę zawieszenia broni, do której Putin miałby być zmuszony. Najpierw na morzu i w powietrzu, a jak Putin zrozumie, to wtedy można z nim rozmawiać o zawieszeniu broni na lądzie. Tylko jak to wprowadzić? Otóż jest jeden sposób – francuskie, brytyjskie i może inne europejskie samoloty i okręty. Niestety, do tego trzeba wsparcia logistycznego armii amerykańskiej (formalnie przecież jeszcze sojuszniczej) oraz wsparcia politycznego Waszyngtonu. Stąd stałe próby porozumienia się Londynu i Paryża z administracją Trumpa.
A potem Niemcy w trybie ekspresowym przyjęły zmiany w pacyfistycznej konstytucji, dzięki którym gigantyczne środki zostaną przekazane na zbrojenia – w tym na zbrojenia Ukrainy. Wkrótce będa też miały “jastrzębiego” kanclerza Friedricha Merza.
Europa bowiem, w przeciwieństwie do Trumpa, już nie uważa Rosji za wielki silny kraj, który wygrywa wojnę. Europa już się nie boi Rosji, boi się słabości Zachodu, bo to ona ośmiela Rosję i wszystkich innych, którzy chcą ją jakoś wyzyskać, wykorzystać.
Problem polega na tym, że już widać, że lepiej wszystko wychodzi, gdy inicjatywę podejmują poszczególne kraje, albo grupy poszczególnych krajów. UE już nie jest w stanie zgodzić się co do propozycji Komisji Europejskiej dotyczącą zwiększenia wydatków europejskich na obronność. Gdy nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze. Chodzi też o to, że niektóre kraje nie chcą zbroić się przeciwko Rosji, lecz jak Trump z nią dogadywać (na razie jest tych krajów zdecydowana mniejszość, ale nie wiadomo jak będzie w następnych latach). Rozmowy, ustalenia, jak to w Unii, mogą trwać latami, a działać trzeba już teraz.
Unia Europejska co prawda też się w ostatnim czasie zmilitaryzowała (ma nawet komisarza do spraw obronności), ale to jednak wciąż instytucja raczej o charakterze cywilnym, gospodarczym, ustrojowym. Jeszcze dużo upłynie wody w Renie, Sekwanie i Wiśle zanim będzie można liczyć w pełni na UE, o ile w ogóle. Docelowo, jeżeli polityka USA się nie zmieni, to logiczne, że powinna zostać bazą dla tworzenia “europejskiego NATO”. Ale na razie wychodzi to średnio. Jednak UE jest potrzebna, jakaś wspólna europejska platforma, poczucie wspólnego europejskiego interesu są potrzebne. Nie chodzi o budowanie “europejskiej tożsamości”, bo tym Unia zajmowała się przez długie lata i nic z tego nie wyszło.
Ale musi być, także w sensie instytucjonalnym, poczucie wspólnego europejskiego interesu. Gospodarczego – to oczywiste. Trzeba twardo walczyć o interesy gospodarcze całej Unii. I to UE robi dobrze. Ale jest nowy problem. Widać, że już nie tylko Putin, ale też przywódca USA podważa granice na świecie. To największy koszmar Europy – powrót do czasów wojen między europejskimi krajami o granice, z których korzystają ościenne mocarstwa, jak właśnie Rosja, USA. Czy, jak to bywało w przeszłości Turcja. Która nawiasem mówiąc, staje się rosnącą potęgą i ułożenie relacji z Turcją też może zaważyć o przyszłości Europy.
Już nie tylko Ukraina, cała Europa naprawdę jest w bardzo trudnej i niebezpiecznej sytuacji. Nie wiadomo, co będzie dalej. Najbliższe tygodnie mogą wręcz zdecydować o przyszłości całego kontynentu.
Marcin Herman / belsat.eu
Redakcja może nie podzielać poglądów Autora
#mediach #społecznościowych #krąży #ostatnich #miesiącach #ten #sam #żart #wypowiad..