16.6 C
Warszawa
19 września, 2024, 03:46
MigranciwPolsce.pl
Po ukraińskim wtargnięciu do obwodu kurskiego widać, że Zachód wie o Rosji niewiele, a od początku w...

Po ukraińskim wtargnięciu do obwodu kurskiego widać, że Zachód wie o Rosji niewiele, a od początku w…


Jak donosi Biełsat:
Po ukraińskim wtargnięciu do obwodu kurskiego widać, że Zachód wie o Rosji niewiele, a od początku wojny – nawet coraz mniej. Kluczowe pytanie, jaką wiedzę ma o swoim kraju sam jego przywódca, który wydawał się być szczerze zaskoczony faktem, że w trzecim roku wojny, która w zamyśle Kremla miała być zwycięskim trzydniowym pochodem, ukraińskie wojska bez większych problemów weszły w głąb przygranicznego obwodu niektórych miejscach nawet na kilkadziesiąt kilometrów.
W tym kontekście warto prześledzić historyczne przykłady, pokazujące, że właściwie w przypadku Rosji wszystkie scenariusze są możliwe i na wszystko trzeba być gotowym.

Nieoczekiwany krach

Początek I wojny światowej. Sierpień 1914 r. był widownią wielkich patriotycznych uniesień. Mieszkańcy rosyjskich miast i wsi wychodzili na spontaniczne patriotyczne demonstracje. Na front ruszały rozentuzjazmowane oddziały z myślą, że do Bożego Narodzenia wrócą do domów. Wojna okazała się jednak znacznie dłuższa i czym dalej, tym coraz bardziej angażowała siły imperium. Po seriach niepowodzeń na froncie w 1915 r., z których największym była utrata Warszawy i ziem Królestwa Polskiego, car Mikołaj II mianował się wodzem naczelnym rosyjskiej armii. Nie dość, że odtąd wziął na siebie odpowiedzialność za dalsze porażki, to jednocześnie wycofał się z zarządzania państwem. Ono zaś, na skutek rosnącego kryzysu, przekształcało się w beczkę prochu, która ostatecznie wybuchła w 1917 r. Rządy 300-letniej dynastii upadły w jedną noc, a wkrótce kraj stał się widownią krwawej wojny domowej, w której ostatecznie zwyciężyli bolszewicy. Niemniej jednak dzięki temu 20-letnią wolnością mogły się cieszyć Polska i kraje bałtyckie, które zrzuciły rosyjskie jarzmo.
Podobny, choć mniej krwawy scenariusz niespodziewanego upadku miał miejsce w czasie tzw. pierestrojki Michaiła Gorbaczowa. Sowiecki lider, który rozumiał narastający kryzys, miał nadzieję, że proces odprężenia z Zachodem da ZSRR możliwość wytchnienia, pozwoli na uratowanie gospodarki kraju – dzięki zachodnim technologiom i pieniądzom. Ceną miały być neutralne Niemcy w zamian za ich zjednoczenie. Na jego nieszczęście problemy gospodarcze plus uruchomiony konflikt wewnątrz partyjnych elit wkrótce doprowadziły do rozpadu ZSRR. Sowieckie imperium musiało również porzucić swoich satelitów w Europie Wschodniej. Dobiła je też wojna w Afganistanie – wtedy określana mianem krwawej. Jednak po latach okazało się, że liczbę zabitych w ciągu 9 lat całego tamtego konfliktu zbrojnego można porównać ze stratami jednej operacji zdobycia Bachmutu. Obecna wojna z Ukrainą okazuje się być dla Rosji kilkoma, lub nawet kilkunastoma Afganistanami.
W obydwu przypadkach upadek dwóch wersji rosyjskiego imperium okazał się zaskoczeniem dla zachodnich obserwatorów, którzy dopiero post factum byli w stanie zrozumieć jego przyczyny. Wtedy rosyjski system imperialny dla postronnych obserwatorów okazał się być czarną skrzynką.

Co wie Putin?

Dzisiejsza sytuacja może być jeszcze bardziej skomplikowana. Obecna Rosja nie dość, że jest zagadką dla Zachodu, to może być równą zagadką dla samych kremlowskich elit. A szczególnie dla jej zwornika, czyli Władimira Putina. Jego nietęga mina podczas raportu szefa sztabu gen. Walerija Gierasimowa na temat ukraińskiego ataku pokazuje, że zbudował on wokół siebie bańkę, do której nie docierają odgłosy z realnego świata. Patrząc też na to, jak sztorcował gubernatora obwodu kirowskiego Aleksieja Smirnowa za to, że ten ośmielił się podać posiadane przez siebie dane o głębokości ukraińskiej ofensywy, widać, że przywódca Kremla wręcz nie znosi otrzymywania informacji ze źródeł nieprzefiltrowanych przez własną administrację. I nie jest na nie przygotowany.

Po fakcie okazało się, że ukraiński atak nie był takim zaskoczeniem, na jaki wyglądał. O gromadzeniu ukraińskich wojsk nieopodal południowo-wschodnich granicach Białorusi, a więc także przy granicy z obwodem kurskim, ponad miesiąc temu publicznie mówił Alaksandr Łukaszenka. Wtedy komentatorzy i eksperci nazywali to „wymyśloną wojną”, a był to jeden z nielicznych momentów, gdy Łukaszenka nie rozmijał się z prawdą.

Gdy ukraińska armia najechała na przygraniczny region, Bloomberg, powołując się na źródła na Kremlu, stwierdził, że Gierasimow i inni wysocy urzędnicy państwowi zignorowali ostrzeżenia wywiadu, że ukraińskie siły koncentrowano w pobliżu granicy z Rosją w obwodzie kurskim już na dwa tygodnie przed rozpoczęciem ofensywy. Nikt też nie poinformował o tym Władimira Putina. Kremlowi zajęło trzy dni opracowanie ściągawki dla propagandowych mediów, jak mają informować o kryzysie na froncie.

O tym, jak “wierchuszka” rosyjskiego systemu władzy mało wie o rzeczywistości, świadczy też kwestia budowy umocnień w obwodzie kurskim. Jeszcze w ub. roku prokremlowska prasa informowała, że pieniądze na fortyfikacje są systemowo rozkradane przez firmy zaprzyjaźnione z ówczesnym szefem regionu Romanem Starowojtem. Alarmował też o tym nieżyjący już szef Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn. Kreml oraz podległe mu instytucje śledcze sprawę zignorowały, a regionalny urzędnik został awansowany na ministra transportu.

Niedawno minęła rocznica przerwanego puczu Prigożyna. W czasie tego zupełnie nieoczekiwanego pokazu wojskowej niesubordynacji wielotysięczny oddział Grupy Wagnera bez większych problemów i praktycznie niepowstrzymywany, w ciągu jednego dnia przebył setki kilometrów, by zawrócić znajdujące się ledwie 200 km od Moskwy. Wydarzeniu towarzyszył ogromny chaos na Kremlu, gdzie negocjacje z buntownikami oddano w ręce sojuszniczego, ale jednak zagranicznego lidera Alaksandra Łukaszenki. Wraz z przedłużaniem się wojny takich zaskakujących zwrotów akcji może być więcej, a Kremlowi coraz trudniej będzie stabilizować sytuację.

“Nooskop” się psuje

Stabilność ta opiera się na kilku filarach. Kreml od czasów rozpoczęcia boomu na surowce energetyczne na początku XXI wieku skutecznie budował system kontroli społeczeństwa. Główną rolę odgrywał nadzór nad przestrzenią informacyjną. Obraz kraju pokazywany Rosjanom był ściśle kontrolowany, a media musiały wypełniać polecenia płynące z kremlowskiej administracji. Stworzono rodzaj pseudoopinii publicznej, która porusza tylko tematy wygodne dla Kremla i to w sposób dla niego najwygodniejszy. Pomagała w tym bierność Rosjan i fakt, że przez te wszystkie lata zrobiono wszystko, by aktywnych ludzi zastraszyć, wygnać z kraju, aresztować lub ostatecznie też zabić.

Nie był to bynajmniej wypadek przy pracy. Obecny szef Administracji Prezydenta Anton Wajno, jest autorem opatentowanej przez siebie koncepcji “nooskopu”, tajemniczego systemu zdolnego ponoć kontrolować wszelkie procesy społeczne. Rosyjskie władze wyrobiły sobie iluzję pełnej kontroli przestrzeni informacyjnej i społeczeństwa. Wszelkie problemy miały być wyjawiane zawczasu, a ewentualne negatywne reakcje likwidowane za pomocą chirurgicznych cięć „ograniczonego terroru”. Rosjanie, jeżeli nie angażowali się w politykę, mogli żyć w miarę normalnie, a przyssane do finansowych potoków elity nawet cieszyć się życiem.

Nooskop jednak, jak widać, się popsuł, gdy zderzył się z wojną. Czyli z wydarzeniem, które od wieków sprzyjało sprowadzaniu rządzących elity każdego kraju z chmur na ziemię. Najpierw prysła bańka trzydniowego, zwycięskiego marszu na Kijów. Potem kolejne – szybkiego wyczerpania Ukrainy. A teraz – przekonania, że wojna nie dotknie bezpośrednio rosyjskiego terytorium.

Dzięki pieniądzom zarobionym na surowcach Kreml był też w stanie przekupić rosyjskie elity, dając im dostęp do finansowych zasobów i potoków. Część tego bogactwa skapywała niżej, tworząc rosyjską klasę średnią. Teraz słyszymy jednak alarmistyczne sygnały dobiegające z rosyjskiego Banku Centralnego, że rosyjska gospodarka dociera do swoich granic rozwoju, kraj pogrąża się w inflacji, brakuje rąk do pracy w czasie, gdy tysiące idą na front.

Zmierzch iluzji?

Patrząc na tę historię, możemy założyć, że znowu mamy do czynienia z krajem, który powoli zamienia się w enigmę, komnatę tajemnic i to nie tylko dla zachodnich obserwatorów, ale dla samej kremlowskiej elity. Ta bowiem latami starała się, by do ucha Putina dochodziły tylko informacje, które potwierdzały jego punkt widzenia i jego wizje.

I przy pogłębiających się trudnościach, jak to już było nie raz w rosyjskiej historii, zaczyna się proces szukania kozłów ofiarnych (vide masowe aresztowania w ministerstwie obrony), których usunięcie nie naruszy jednak w żaden sposób istniejącego systemu, pogrążającego się dalej w swoich iluzjach. Iluzje jednak mają to do siebie, że pękają. I może nastąpić moment, gdy w końcu trzeba będzie wskazać głównego winowajcę klęsk. A w autorytarnym systemie może być tylko jeden – jego główny autor.

Jakub Biernat/ Biełsat
Redakcja może nie podzielać opinii autora



#ukraińskim #wtargnięciu #obwodu #kurskiego #widać #że #Zachód #wie #Rosji #niewiele #początku #w..

Żródło materiału: BIEŁSAT

Polecane wiadomości

Skip to content