-0.5 C
Warszawa
26 grudnia, 2024, 12:20
MigranciwPolsce.pl
Zadaniem północnokoreańskich żołnierzy na ukraińskiej wojnie nie będzie przełamanie frontu, ani real...

Zadaniem północnokoreańskich żołnierzy na ukraińskiej wojnie nie będzie przełamanie frontu, ani real…


Jak donosi Biełsat:
Zadaniem północnokoreańskich żołnierzy na ukraińskiej wojnie nie będzie przełamanie frontu, ani realne wsparcie dla rosyjskiego agresora. Żołnierze Kim Dzong Una na Ukrainie mają zadania w sferze operacji psychologicznej i intrygach dyktatorów z Rosji i Korei Północnej – pisze Michał Kacewicz.

Kim Dzong Un i Władimir Putin zacieśniają współpracę. W Rosji mają już teraz przebywać tysiące północnokoreańskich żołnierzy. Ich liczebność jest trudna do określenia. Według Pentagonu to ok. 10 tys. żołnierzy, czyli siła mniej więcej dwóch brygad. Wcześniej pojawiały się informacje z Korei Południowej, że północni Koreańczycy są okrętowani na rosyjskie statki i docierają do portu we Władywostoku drogą morską. A dalej w głąb Rosji koleją lub, co bardziej prawdopodobne, drogą lotniczą.

Koreańczycy z Północy mają przechodzić krótkie szkolenie i będą wyposażeni w rosyjskie umundurowanie oraz zaopatrzeni w rosyjskie dokumenty. Bo Moskwa robi dość dziwaczne próby zamaskowania ich obecności. Według ukraińskich i zachodnich źródeł wywiadowczych żołnierze z Korei mają być maskowani w tzw. buriackich jednostkach. Próby te są od razu ujawniane i raczej dość trudno będzie je ukryć. Tym niemniej trwa pewna gra pozorów.

Sojusz satrapów

Z jednej strony podejmowane są nieudolne próby maskowania wsparcia od Kim Dzong Una. Z drugiej strony operacja „koreańskiej bratniej pomocy” jest jednak mocno nagłaśniana. I nie bez powodu. Dwie brygady północnokoreańskiego wojska na ukraińskich frontach wiele nie zmienią. Nawet jeśli – zgodnie z informacjami ukraińskich i zachodnich służb – pewna część pododdziałów z państwa Kima to tzw. jednostki specjalne. Nie są to jednak wojska specjalne w rozumieniu zachodnim, a raczej odpowiednik np. rosyjskich dywizji desantowo-szturmowych. W teorii lepiej wyszkolone. Na pewno reżim Kima przeprowadził ostrą selekcję i z ponad milionowej armii wybrano najbardziej lojalnych, sprawdzonych żołnierzy.

Jednak i w tym wypadku wartość bojowa wojsk z Korei Północnej pozostaje zagadką. Nie mają doświadczenia bojowego i znajdą się w egzotycznym dla siebie miejscu. Nie tylko pod względem klimatycznym, ale tzw. społecznym. Nawet Rosja i otoczenie rosyjskich żołnierzy będzie szokiem dla Koreańczyków, pozbawionych od pokoleń kontaktu ze światem zewnętrznym. I nie wiadomo, jak to na nich wpłynie.
Inną kwestią jest północnokoreański model armii zorganizowanej i szkolonej według wzorców chińskiej armii z czasów Mao, czy radzieckiej z epoki Stalina. Owszem, najprawdopodobniej model ten przeszedł różne modyfikacje, ale zasadniczo jest całkiem inny nawet od tego, jaki dominuje w armii rosyjskiej. Zgranie koreańskich pododdziałów z rosyjskimi będzie problemem. Stąd prawdopodobnie Koreańczycy będą działać w stosunkowo niewielkich pododdziałach rozproszonych po rosyjskich jednostkach. Nawet w takiej formie mogą jednak przynieść znikomą korzyść bojową dla Rosjan.

Moskwa nie jest też w aż tak dramatycznej sytuacji jeśli chodzi o podpisywane z armią kontrakty i werbowanie chętnych na front, by nie poradzić sobie bez koreańskich posiłków. Żołnierze Kima największą korzyść dadzą Putinowi nie walcząc w okopach. Ich wartość okazała się w rosyjskiej koncepcji ważna zanim jeszcze tak naprawdę dotarli na front. Bo ich najważniejszym zadaniem jest zademonstrowanie, że Moskwa ma sojuszników z dalekiej Azji, gotowych wzmocnić napięcie międzynarodowe wokół Ukrainy. Gotowych na eskalację w imię wielkiego, antyzachodniego sojuszu Putina.

Na niedawnym szczycie BRICS w Kazaniu nikt z uczestników nie zdecydował się poprzeć Putina w jego trwającej agresji na Ukrainie. Nikt spośród sojuszników takich jak Iran czy Chiny. Tymczasem pod postacią żołnierzy z Półwyspu Koreańskiego Putin ma konkret. Nie patetyczne słowa z dyplomatycznych rezolucji, a prawdziwy dowód sojuszu i poparcia dla jego wojny. I nic to, że ze strony jednego z najbiedniejszych, a zarazem zamkniętych i zmilitaryzowanych państw na świecie.

Korea Północna, najbardziej izolowany i zbrodniczy reżim na świecie, wkroczyła do wojny Rosji przeciw Ukrainie etapami. Na większą skalę do Rosji zaczęła najpierw trafiać w ubiegłym roku północnokoreańska amunicja. Spełniała ważną rolę, mimo że ogromny odsetek pocisków okazywał się niesprawny, a ich elementy po prostu „przeterminowane”. Jednak pozwalały Rosjanom produkowaną we własnych zakładach, względnie nowoczesną amunicję przerzucać na uzupełnienie wydrenowanych składów i zapasów. Co niestety nie jest dobrą wiadomością dla Ukrainy i NATO, gdyż Rosja odtwarza w ten sposób swoje rezerwy amunicyjne. Na początku tego roku – według informacji z Korei Południowej – od północnego sąsiada Seulu do Rosji trafiło ok. 3 mln. sztuk amunicji 152 mm, 122 mm i innych typów. Obecnie można ocenić, że komunistyczny reżim dostarczył Putinowi kilka milionów sztuk amunicji. Rosjanie dostali też pociski balistyczne KN-23, których już używają do ataków na Ukrainę.

Mieć własną legendę

Kim Dzong Un wyrastał w cieniu swoich przodków z komunistycznej dynastii: dziadka Kim Ir Sena i ojca Kim Dzong Ila. W Korei Północnej trudno znaleźć miejsce w krajobrazie nienaznaczone kultem Kimów. Trudno je też znaleźć w propagandzie i całej spuściźnie kulturowej północnokoreańskiej satrapii. Wokół kultu wielkich, nie żyjących już Kimów koncentruje się życie północnych Koreańczyków. Rządzący od trzynastu lat samodzielnie Kim Dzong Un też chce mieć swoją legendę. Swój własny kult i mitologię walki z Zachodem. Są symptomy, że chce kroczyć własną ścieżką. Tydzień temu zrezygnował np. z tzw. kalendarza Dżucze.

Do tej pory w Korei Północnej obowiązywał kalendarz liczony od dnia narodzin Kim Ir Sena, dziadka obecnego satrapy i założyciela komunistycznej Korei. Obecny dyktator zrywa też z zasadą bezwzględnego oparcia o Chiny, praktykowaną przez jego ojca. Zbliżając się do Rosji próbuje budować pewnego rodzaju balans sojuszników. Bez wchodzenia w pełnowymiarową wojnę w Azji trudno byłoby mu jednak zbudować swoją własną legendę wojenną. Dlatego wysłanie kilku tysięcy żołnierzy daleko, na rosyjską wojnę w jego optyce pomoże mu w tworzeniu własnego mitu. Da mu w dodatku pozycję uczestnika wielkiej, światowej polityki.

Zaangażowanie w wojnę na Ukrainie nie pomoże mu jednak w relacjach z Chinami, od których Pjongjang jest niemal całkowicie zależny. Oficjalnie Pekin nie wypowiada się o północnokoreańskiej armii w Rosji. Mówi tylko o potrzebie „deeskalacji”. W ezopowym języku chińskiej dyplomacji brzmi to jednak jak poważne ostrzeżenie.
– Żołnierze z Korei Północnej będą stroną w wojnie (na Ukrainie) i nie będziemy wprowadzać żadnych dodatkowych ograniczeń dotyczących użycia przez Ukrainę amerykańskiej broni przeciwko nim — oświadczyła wicerzeczniczka Pentagonu Sabrina Singh.

Dla USA żołnierze z Azji na ukraińskich frontach to krok eskalacyjny. Podobnie jak dla Korei Południowej. Seul już zapowiedział, że może wysłać na Ukrainę wojskowych specjalistów. Formalnie, by obserwować działania swoich rodaków z KRLD. Faktycznie mogą to być dający Ukraińcom nieocenione wsparcie specjaliści od zaawansowanego sprzętu oraz oficerowie służb wywiadowczych o potężnej wiedzy na temat metod działania, a nawet personaliów wojskowych z Północnej Korei. Republika Korei może też zawiesić obowiązujące dotąd embargo na eksport broni do krajów prowadzących wojnę. A to by oznaczało możliwość bardzo istotnego wsparcia militarnego dla Ukrainy ze strony kraju o ogromnym potencjale w przemyśle obronnym.

Eskalacja jakiej dopuścili się Kim Dzong Un i Putin nie bez powodu dzieje się teraz. Nie wiadomo oczywiście jakie są zakulisowe ustalenia Rosji i KRLD. Koreański reżim może otrzymać wsparcie w postaci rosyjskich technologii. Oba reżimy mogą współdziałać w unikaniu sankcji i handlu na czarnym rynku, na rynku kryptowalut i w innych nielegalnych działaniach.

Jednak kluczowe dla „koreańskiej” operacji Putina są wybory w USA. Korzysta on z okresu, kiedy odchodząca administracja ma nieco związane ręce trwającą kampanią wyborczą. Pomaga mu też czas, kiedy przez najbliższe miesiące będzie się w USA odbywał transfer władzy i generalnie uwaga supermocarstwa będzie skupiona na sprawach wewnętrznych, a ostre rozwiązywanie problemów za granicą USA nie będzie na rękę ani obecnej administracji, ani pretendentom do władzy.

Putin buduje sobie instrumenty eskalowania wojny na Ukrainie z poziomu dużego konfliktu o znaczeniu regionalnym do poziomu kryzysu o zasięgu światowym. Moskwa podpisała przecież z KRLD umowę o partnerstwie strategicznym, która zakłada wsparcie w przypadku ataku jakiegoś państwa na satrapię Kima. Putin zdecydował się zatem na cały szereg ruchów eskalujących i grożących rozszerzeniem wojny na Ukrainie, ale i napięć w Azji. Zaryzykował równocześnie relacje gospodarcze z Koreą Południową, czy nawet irytację Pekinu, o zwiększeniu pomocy Zachodu czy Seulu dla Ukrainy nie wspominając. Najwyraźniej postanowił po prostu podbić stawkę wykorzystując ego, próżność i ambicje północnokoreańskiego dyktatora.

Michał Kacewicz/ belsat

Redakcja może nie podzielać opinii autora



#Zadaniem #północnokoreańskich #żołnierzy #ukraińskiej #wojnie #nie #będzie #przełamanie #frontu #ani #real..

Żródło materiału: BIEŁSAT

Polecane wiadomości