Kwestie związane z pisaniem i mówieniem o osobach uchodźczych i migranckich są̨ jednymi z najbardziej wrażliwych tematów. Język kształtuje naszą rzeczywistość, a nieprawidłowo użyty może prowadzić do wzrostu niepokojów społecznych, niechęci i dyskryminacji.
Media, mówiąc o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej, używają często wyrażenia „kryzys migracyjny”. To określenie przerzuca odpowiedzialność́ za sytuację na pograniczu na osoby migrujące. Ludzie nie są kryzysem! Problemem jest brak sprawnej polityki migracyjnej. Dlatego lepiej mówić́ o kryzysie procedur lub kryzysie polityki migracyjnej.
Jednak najbardziej niepokojące jest to, jak rzadko w kontekście granicy słyszymy o kryzysach humanitarnych, które sprawiają, że ludzie są zmuszeni uciekać ze swoich krajów. Wiele osób, które spotykamy na polsko-białoruskiej granicy, pochodzi z krajów, w których od lat dzieją się najbardziej tragiczne kryzysy humanitarne na świecie, jak Jemen, Syria i Sudan. Pomijanie tego kontekstu sprawia, że w osobach przebywających na granicy przestajemy widzieć ludzi, którzy przede wszystkim potrzebują wsparcia i solidarności.