„To flaga Sudanu. W dniu, kiedy zdecydowałem się uciekać z kraju, moja matka podarowała mi ten modlitewnik”.
Kilka dni temu spotkaliśmy w lesie trzech mężczyzn z Sudanu. Wszyscy musieli uciekać ze swojego kraju przed trwającą tam wojną. Wcześniej studiowali inżynierię budowlaną i prawo.
„Kiedyś to do Sudanu przyjeżdżało wiele osób poszukujących schronienia i pracy.
10 lat temu przyjeżdżali tam uchodźcy z Syrii. Wszystko się zmieniło, kiedy zaczęła się wojna. Nie ma już naszych uniwersytetów. Grupy paramilitarne przejęły już większość kraju. Moja matka i rodzeństwo chwilowo są bezpieczni w Port Sudan, ale tam też mogą wkrótce zacząć się walki. Ojciec zaginął na początku wojny. Od ponad roku nie wiem, co się z nim stało. Mam nadzieję, że żyje” – opowiadał nam jeden z mężczyzn.
Na granicy mężczyźni doświadczyli przemocy zarówno ze strony białoruskich, jak i polskich służb. Próbowali wcześniej prosić o azyl, ale byli kilkakrotnie wywożeni do Białorusi. Polscy funkcjonariusze zniszczyli im telefony i spryskali gazem pieprzowym. „Jeśli próbujesz uciec, to biją cię mocniej”.
Mężczyźni złożyli wnioski o ochronę w Polsce.