” Szliśmy daleko w busz, już trzeci dzień. Słońce prażyło i na piaszczystej drodze nie było najmniejszego cienia. Zabrałem plecak z butelkowaną wodą, która skończyła się już drugiego dnia. Zaczynało kręcić się w głowie i pojawiły się dreszcze. Coraz częściej musiałem przystawać. Wreszcie dotarliśmy do wioski.
Pierwsze moje pytanie – gdzie jest studnia? Nie ma – usłyszałem. – Wodę bierzemy ze zbiornika koło wioski.
Szliśmy około 30 minut do małego zbiornika, otoczonego palmami, których zgniłe liście pływały w brązowej i mulistej wodzie. Odczekaliśmy jeszcze chwilę, bon jedna z kobiet kończyła pranie. To był ten moment, w którym pomimo całej wiedzy, człowiek przestaje się liczyć z konsekwencjami i chce tylko przetrwać. Upadłem na kolana i napiłem się wody. Piłem i piłem, a potem wszedłem do niej tak jak stałem, by się umyć. Moją decyzję okupiłem kilkuletnim leczeniem bilharcjozy.
Od prawie 15 lat na Madagaskarze ten sam obraz: ludzi wędrujących po wodę kilometrami. Tutaj oszczędza się każdy łyk, znając jej wartość i ciężar, kiedy niesie się ją z bardzo daleka. Naczynia myje się w misce w małej ilości wody. Większość mieszkańców Madagaskaru nie wie, co to wejście do wanny czy wzięcie prysznica. Myje się na kamieniu, przy wiadrze z wodą i kubkiem, oszczędzając wodę, jak się da”.
Dariusz Marut CSSp,
misjonarz na Madagaskarze
(fragment pochodzi z raportu o wodzie na Madagaskarze, zapraszamy do zapoznania się z pełną jego treścią)
https://pomocafryce.org/wp-content/uploads/2022/05/pfda-raport-o-wodzie-na-madagaskarze-2022.pdf
Źródło:https://pomocafryce.org/
Zdjęcie główne: Pua Bar
ZAPRASZAMY DO WSPARCIA POLSKIEJ FUNDACJI DLA AFRYKI