17.1 C
Warszawa
17 maja, 2024, 12:35
MigranciwPolsce.pl
Historie-ludzi---Polska-Fundacja-dla-Afryki

Historie ludzi – Polska Fundacja dla Afryki

Mirelle

Mirelle ma 15 lat. Uczy się krawiectwa. Mieszka z rodziną w baraku, w osiem osób. Tato zmarł. Mama jest bez stałej pracy. Mirelle świetnie sobie radzi. Sporo już szyje – umie zrobić już tradycyjne suknie kaba. Mirelle cierpi na wrodzoną chorobę reumatyczną. Bywają dni, kiedy nie jest w stanie chodzić. Zdobycie zawodu, który pozwoli jej pracować na siedząco, jest dla niej życiową szansą.

W Yaounde (Kamerun) grupa 120 uczennic i uczniów ze skrajnie biednych rodzin może się uczyć w tutejszym centrum edukacyjnym. Uczą się tu m.in. na krawcowe czy techników komputerowych. W latach 2021–22 sfinansowaliśmy dla centrum m.in.: położenie płytek, zakup 74 par drzwi, maszyn do szycia i komputerów

Mirelle

Therese

Theresa nie mogła ukończyć edukacji, bo jej rodzina była zbyt uboga. Praca na farmie w Kiabakari (Tanzania) to szansa dziewczyny na godne życie. – Bardzo lubię pracę przy kurach – mówi Theresa. – Wyzwaniem jest utrzymanie tylu kurcząt w cieple – śmieje się dziewczyna.

W zachodniej Tanzanii zbudowaliśmy i wyposażyliśmy farmę w Kiabakari. Farma już działa, a jedzenie, które wytwarza, służy dzieciom w szkole. To rozwojowy projekt inwestycyjny, dający pracę oraz będący jednym ze źródeł utrzymania miejscowego przedszkola i szkoły dla 300 dzieci!

Theresa - Theresa

Marie Chauncey
Marie Chauncey (Kamerun) ma 17 lat. W domu było siedmioro dzieci. Ich mama jest upośledzona, tata uciekł i zamieszkał w lesie, ukrywając się przed policją. – Nie mieliśmy co jeść. Postanowiłam znaleźć kogoś, żeby mnie wyżywił. Żeby można było mydło kupić czy coś do jedzenia – wspomina Marie Chauncey. Dziewczyna spotkała mężczyznę. Dopiero potem dowiedziała się, że ma żonę. Wykorzystał ją, a gdy powiedziała, że jest w ciąży, to uciekł. Znajome kobiety, które same nie miały praktycznie nic, składały się, żeby dziewczyna z dzieckiem mieli co jeść. Marie Chauncey znalazła pracę przy wspieranym przez nas ośrodku w Ayos. Codziennie przez 6 godzin dziennie sprzedaje wodę pitną. Gdy nie ma akurat klientów, haftuje na dodatkowy zarobek.
Marie Chauncey - Marie Chauncey
Thérèse
Poznajcie Thérèse Manyingu z RD Konga. Ma 24 lata. Straciła w dzieciństwie obojga rodziców. Mama zmarła w czasie porodu. Do sierocińca w Katuba-Lumbashi trafiła wraz z siostrą w 1998 r. Przyprowadziła je babcia, która nie mogła się nimi zająć ze względu na oskarżenia o czary. Thérèse skończyła podstawówkę, potem szkołę średnią. Ukończyła studnia pedagogiczne, wyszła za mąż. Świetna dziewczyna! Trzymamy za nią kciuki! W sierocińcu mieszka 35 dzieci. Po 22 latach centrum może pochwalić się osiągnięciami swoich pierwszych wychowanków. Z pierwszej grupy dzieci przyjętych do sierocińca: 2 chłopców ukończyło studia pedagogiczne, 3 – medyczne, jedna z dziewcząt także ukończyła medycynę, 6 – szkołę pielęgniarską, 2 chłopców poszło do seminarium, 2 dziewczyny ukończyły kursy kroju i szycia, 6 dzieci skończyło szkołę średnią. Sfinansowaliśmy rozbudowę sierocińca o jednopiętrowy budynek. Sfinansowane zostanie m.in.: 20 okien, 15 drzwi, 30 blach na dach, malowanie, toalety, umywalnie, rury.
Thérèse Manyingu - Thérèse Manyingu
Jean Noel
Jean Noel z Mbaikoro w Republice Czadu jest specjalistą murowańcem i budowlańcem. Ma dwójkę dzieci i jest pomocnikiem przy misji sióstr franciszkanek. Znany jest ze swojej odpowiedzialności i solidności. Po tym, jak zakupiliśmy mu spawarkę, będzie mógł samodzielnie utrzymać rodzinę. Jean zamierza otworzyć warsztat przy głównej ulicy wsi, przygotować szyld i przyjmować zlecenia. Przez pierwsze dwa lata ma wykonywać usługi spawalnicze dla misji bezpłatnie oraz bezpłatnie wyszkolić przynajmniej dwóch uczniów. Gdy przyjechała spawarka, cała rodzina była bardzo szczęśliwa: „Wstąpiła w nich nowa nadzieja na lepsze jutro” — usłyszeliśmy.
Jean Noel

Mama Helen

Mama Helene (Nguelemendouka, Kamerun) od wielu lat przygarnia sieroty. Wraz z mężem długie lata prowadzili sierociniec dla ośmiorga dzieci. Nie mogli mieć własnych dzieci, przez co spotykali się z ostracyzmem. Ludzie uważali kobietę za niepełnowartościową. Niestety, mąż Helene już nie żyje, a ona sama się już starzeje (65 lat). Na szczęście, otrzymuje pomoc z Polski. Nasza Fundacja sfinansowała dla Helen zakup nowej sztucznej szczęki.

Mama Helene

Alice

Alice (Guerin Kouka, Togo). Ma 19 lat, ale do szkoły nigdy nie chodziła. Jest siódmym dzieckiem. Kiedy urodziła się jej najmłodsza siostra, ojciec wziął sobie kolejną, młodszą, żonę. Matka Alice mogła zostać w domu byłego męża, ale nie chciała, obawiając się, że będzie źle traktowana przez młodą następczynię. Wróciła do rodzinnego domu, zostawiając mężowi wszystkie dzieci. Alice została oddana do babki, u której nosiła wodę i zbierała drewno. Do szkoły nie została posłana. Jak większość mieszkańców wioski, mieszkała w domu z gliny, krytym blachą. Teraz Alice uczy się w sfinansowanej przez nas szkole krawieckiej, by choć trochę „być panią swego losu”. Wie, że jej dzieci na pewno pójdą do szkoły. O przyszłym kandydacie na męża mówi, że na leniwego nawet nie spojrzyAlice

Jean Randianrisoa

Jean (Mampikony, Madagaskar), nazywany jest przez wszystkich Lesoa. Mieszka w maleńkim szałasie z bambusa w bardzo skromnych warunkach. Rodzice Jean de Dieu i Jalinne wychowują ośmioro dzieci. Jean jest drugi z kolei. Mama sprzedając ryby na bazarze, zarabia bardzo niewiele. Tata pracuje fizycznie, ale to i tak nie starcza na podstawowe wyżywienie. Zazwyczaj jedzą tylko ryż, a gdy go brakuje, gotowany maniok. Chłopiec opiekuje się młodszym rodzeństwem, rąbie drewno oraz nosi wodę z odległej studni. Sytuacja w domu jest bardzo trudna. Wszyscy śpią na ziemi w jednym małym pomieszczeniu. Na powierzchni około 2×4 m brakuje nawet miejsca na podłodze, by wszyscy mogli się położyć. Bez pomocy z zewnątrz nie było możliwości na naukę. Jean uczył się we wspieranym przez nas gimnazjum. Jego marzeniem jest zostać rolnikiem, ale — jak dodaje — wykształconym rolnikiem. W przerwach od nauki zajmuje się kurami. Za zaoszczędzone pieniądze kupuje garść kukurydzy, żeby „kury też były szczęśliwe”.

Jean RandrianarisoaMarie Jeanne

Marie Jeanne (Kamerun) ma cztery lata. Jej rodzice zmarli na AIDS. Dziewczynka była pod opieką przychodni zdrowia przy misji i regularnie dostawała mleko w proszku. Dzięki temu jest zdrowa – wirus bowiem przenosi się wraz z mlekiem matki. Mleko to jest niedostępne cenowo dla większości kobiet z Kamerunu. Nasza Fundacja zakupiła zapas takiego mleka oraz regularnie wspiera ośrodek zdrowia w Essengu, który szczególną troską obejmuje chorych na AIDS, a zwłaszcza kobiety ciężarne i dzieci. Rocznie w tym ośrodku zdrowia przychodzi na świat około 120–130 dzieci, z których jedna szósta to dzieci matek seropozytywnych. Małą Marie Jeanne zajęła się jej ciocia — siostra jej mamy. Dziewczynka niedługo pójdzie do szkoły.

Marie

Jurek

Chłopiec został tak nazwany na cześć lekarza, dra Jerzego Friedigera, szefa misji medycznej naszej Fundacji na Madagaskarze w 2018 r. Jurek jako wcześniak trafił do szpitala w Antananarywie, stolicy Madagaskaru z sepsą. Ważył 1600 g. Przez odwodnienie nie był w stanie otworzyć oczu. Po 10 dniach w inkubatorze chłopiec ważył już 2250 g i otwierał oczy. Uratowały go niedostępne na wyspie antybiotyki, przywiezione z Polski, i niezawodna opieka dr Lidii Stopyry. To największy sukces całej misji – cieszyli się lekarze. W ciągu dwóch tygodni siedmiu lekarzy z Polski przeprowadziło w stolicy Madagaskaru ponad 60 zabiegów chirurgicznych i ponad 470 konsultacji pediatrycznych z leczeniem.

Jurek

[mkd_separator type=”full-width” thickness=”1″]

Polecane wiadomości