„Bo jeśli umrę nikt się tym nie przejmie” przypominamy Wam tekst OKO.press o dzieciach i nastolatkach, które bez opiekunów trafiają na granicę polsko-białoruską. Dlaczego uciekają same i z czym muszą się mierzyć? Jak Polska ich (nie)przyjmuje i co to znaczy, że są niewidoczne dla systemu?
➡️ https://oko.press/dzieci-na-granicy-czesc-ii-tekst-roku
W tekście możecie poznać m.in. Hilę, nastolatkę z Afganistanu, która po stracie rodziców została sprzedana Talibowi przez ojczyma. Doświadczyła przemocy fizycznej, psychicznej, seksualnej. Udało jej się uciec przez Rosję i Białoruś. Chciała się dostać do Niemiec, gdzie mieszka jej przyrodnia siostra.
🫂 Jak mówi Hila, jej mama powtarzała: „musimy być wolne, silne i niezależne”. W Kabulu kupiła fałszywy paszport i wizę studencką do Rosji.
Na polskiej granicy Hila złamała kręgosłup. – Piliśmy wodę z liści i z ziemi. Nie wiem, ile dni spędziłam w dżungli, myślę, że dwa tygodnie. W stopie mam dwie śruby, w plecach sześć metalowych elementów. Do dziś nie mam czucia w niektórych częściach ciała… miałam ze sobą perfumy, jakich używała moja mama i malutki modlitewnik, który dostałam w meczecie. Wszystko przepadło w dżungli. Straciłam tam telefon, dokumenty i marzenia – wspomina Hila.
❌ Część nastolatków, którym udaje się wydostać w przygranicznego lasu, uznawana jest za dorosłych – wszystko za sprawą niemiarodajnych badań wieku. Dla reszty brakuje miejsc w domach dziecka. Ci, którym się udaje, stają się „obciążeniem” dla niewydolnego systemu, często nie chodzą nawet do szkoły.
– Domy dziecka tłumaczą się brakiem miejsc. Nagminnie zdarza się, że dziecko odsyłane jest z kwitkiem. To frustrujące dla młodego człowieka, że nikt go nie chce. – mówi Olga Hilik z naszego stowarzyszenia.
Save the Children International oszacowało, że między 2015 a 2020 rokiem do Europy trafiło około 210 tys. małoletnich migrantów i migrantek bez opieki. Giną, krążą po Europie jako osoby nieudokumentowane, trafiają w ręce handlarzy żywym towarem – jeśli macie dziś przeczytać jeden artykuł niech to będzie ten. Tekst roku 2024 Agnieszki Rodowicz.