Państwo A. są irackimi Kurdami, lekarzami. – Mieliśmy stabilną sytuację i pracę, ale nie akceptowaliśmy niesprawiedliwości. Nie chcieliśmy przystąpić do żadnej partii, a te miały kontrolę nad wszystkim – za co wielokrotnie podnosiliśmy konsekwencje – wspomina B.
Kiedy zaczęły się represje, państwo A. podjęli decyzję o ucieczce. Udało im się zdobyć wizę i kupili bilety do Europy.
Złożyli wnioski o ochronę międzynarodową w Polsce. W pierwszej procedurze zarzucano im, że nie przedstawili dowodów na poparcie swojej historii.
Udało im się zdobyć dowody. Pomimo tego spotkali się z zarzutem, że nie wyjaśnili w sposób wiarygodny skąd je wzięli. Mieli nagrania gróźb, dokumenty, nakaz aresztowania. Niektórych dowodów urząd nawet nie przetłumaczył, lub domagał się przedłożenia oryginałów, mimo tego, że w sposób oczywisty było to niemożliwe, a brak oryginału dokumentu, nie zwalnia urzędu z obowiązku dopuszczenia kopii jako materiału dowodowego.
W międzyczasie państwu A. urodziło się dwoje dzieci. Oboje nie znają Kurdystanu. Starsze – chodzi w Polsce do przedszkola, tu ma swoich kolegów i swój świat. Spodziewając się kolejnej negatywnej decyzji dotyczącej udzielenia ochrony międzynarodowej, w toku toczącego się postępowania o zobowiązanie do powrotu złożyliśmy wniosek o zgodę na pobyt ze względów humanitarnych.
I w końcu się udało! Po 6 latach walki z polskim systemem – Państwo K.dostali pozwolenie na pobyt ze względów humanitarnych .
– Z tyłu głowy, cały czas miałam lęk… bałam się że w każdej chwili mogą przyjść i nas zabrać. Żyjesz i nic nie jest pewne i jasne – co się stanie jutro, czy cię deportują, czy pozwolą ci zostać, czy zamkną cię w ośrodku strzeżonym – wspomina B.
Dziś rodzina A. może bez strachu o jutro układać sobie życie w Polsce. Państwo A. w procedurze ubiegania się o ochronę i pobyt humanitarny byli wspierani przez prawniczkę Agnieszkę Matejczuk oraz r.pr. Radosława Tyburskiego z naszego stowarzyszenia.