Andrij Smirnow , 68 – letni ojciec dwóch córek , pochodzący z Charkowa, wie z pierwszej ręki, jak wygląda przymusowe wysiedlenie.
Andrij pracował jako kierowca w Prolisce, lokalnej organizacji pozarządowej będącej partnerem UNHCR, kiedy wybuchł konflikt we wschodnim regionie Donbasu. Jeszcze w 2014 roku pomagał miejscowej ludności, ewakuując ją z terenów dotkniętych konfliktami oraz wspierając logistycznie pomoc humanitarną dla potrzebujących.
Teraz Andrij pracuje w innym regionie, bliskim jego sercu. Wrócił do regionu, w którym dorastał – Charkowa – by pomóc lokalnej społeczności uporać się ze skutkami wojny.
Hoptiwka to mała wioska, w której przed inwazją na pełną skalę mieszkało prawie 1000 osób, położona 2 km od granicy ukraińsko-rosyjskiej. Od 24 lutego odczuwa ciężar wojny. Osada znajdowała się pod tymczasową kontrolą wojskową Federacji Rosyjskiej w pierwszych dniach inwazji na pełną skalę. Ciągłe ostrzały i starcia zbrojne w regionie zmusiły większość mieszkańców do ucieczki, pozostawiając tylko 58 osób.
„Kiedy ludzie mają kłopoty, musimy im pomóc. Wziąłem minibusa, którym jeździłem po Donbasie. Na początku przewoziliśmy wszystko, co mogliśmy ze sobą zabrać. Staraliśmy się zebrać fundusze za pośrednictwem mediów społecznościowych. Pomagaliśmy także w ewakuacji. Autobus może pomieścić do siedmiu osób, ale kiedyś musiałem ewakuować 17 dzieci z rodzicami pod ostrzałem. Oczywiście bałam się tak samo jak ludzie, którzy mieszkali w takich warunkach od miesięcy. Lubię myśleć, że udało mi się uratować kilka istnień” – wyjaśnia Andrij.
Praktycznie każdy dom w Hoptivce jest albo zniszczony, albo poważnie uszkodzony. Zniszczony został także miejscowy szpital i szkoła. We wrześniu wieś została odzyskana przez rząd Ukrainy, ale ze względu na bliskość granicy ostrzał jest nadal codziennością. Ataki na infrastrukturę cywilną oznaczają, że we wsi nie ma prądu ani ogrzewania. Ponieważ panuje tu zima i brakuje środków na odbudowę, miejscowi pilnie potrzebują wsparcia.
– Widok tej wioski boli. Rozbite osady ze złamanymi życiami. Dlatego czuję, że muszę dać im wszystko, co mogę. Widziałem tych ludzi: mężczyzn, kobiety, dzieci. Czego byli świadkami i czego doświadczyli. To tak, jakby byli przetrzymywani jako zakładnicy. Nigdy nie wątpiłem w to, co zrobiłem” – kontynuuje Andrij.
Kiedy 11 września miasto zostało odbite, organizacje humanitarne ruszyły, by dotrzeć do mieszkańców, którzy byli tak długo odizolowani. Jako jedna z pierwszych przybyła firma Proliska, która zapewniła plandeki chroniące przed deszczem, lampy solarne zapewniające światło, ciepłe koce i zestawy higieniczne, w tym szczoteczki do zębów i podpaski higieniczne. Dzięki Prolisce Andriy nadal zapewnia pilną pomoc ratującą życie mieszkańcom Hoptivki.
Udostępnij na Facebooku Podziel się na Twitterze
Źródło: https://www.unhcr.org/ua/en/54137-everyone-can-be-a-hero-2.html
Zdjęcie główne: © Misja Humanitarna Proliska/UNHCR/Artur Ulianytskyi
Autor: Alina Kowalenko, UNHCR